niedziela, 13 maja 2012

Rozdział III

Rozdział 3




Po rozpakowaniu walizek włożyłam wszystkie ubrania do szafy. W łazience znalazły się moje kosmetyki i inne potrzebne rzeczy. Schowałam bagaże za moje nowe łóżko po czym podeszłam do okna i otworzyłam je szeroko. Powiew świeżego wiatru muskał moje zarumienione policzka. Ach, Londyn. Serio jest piękny. Już nie mogę się doczekać aż zobaczę resztę miasta. Oparłam łokcie o parapet i wysunęłam głowę przez okno. Był środek południa. Na spokojnej ulicy bawiły się dzieci sąsiadów. Westchnęłam rozmarzona i odsunęłam się od okna pozostawiając je otwarte. Usiadłam na brzegu łóżka i postanowiłam zadzwonić do rodziców. Miałam zrobić to od razu po wylądowaniu, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam dobrze znany mi numer. Po trzech sygnałach odezwał się głos mamy.
- Hej córeczko, jak się czujesz ? 
- Cześć. Mamo, tu jest cudownie. Mam nawet swoje... - stanęłam w połowie zdania. Nie mogę powiedzieć mamie, że mieszkam sama w swoim nowym mieszkaniu. Ona by się wściekła. Uznałaby, że nie jestem dość odpowiedzialna na mieszkanie samemu. - Ehm, swoje łóżko. Na prawdę jest świetne.
- Cieszę się bardzo kochanie. A jak tam Lisa? Spodobała Ci się? 
- Tak właściwie to jeszcze jej nie poznałam. Jej córka odebrała mnie z lotniska i chętnie się mną zajęła.
- Ojej, jak dobrze. - Usłyszałam w głosie mamy ulgę , a jednocześnie troskę.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze jakieś 20 minut. Gdy zakończyłyśmy rozmowę spojrzałam na zegar wiszący nad stoliczkiem nocnym. Była godzina 16. Z tego co pamiętam Anie miała do mnie przyjść o 20. Mam jeszcze 4 godziny dla siebie. Postanowiłam pójść do łazienki i odświeżyć się. Wzięłam prysznic, naszykowałam nowe ubranie i zabrałam się za malowanie paznokci. Żeby zagłuszyć ciszę włączyłam telewizor. Zdecydowałam się na kanał muzyczny MTV. Właśnie leciała piosenka 30 Seconds to Mars - closer to the edge. Uwielbiam tą piosenkę. Postanowiłam , że pomaluję paznokcie na miętowy kolor. Hmm, będą mi pasowały do spodni. Przez pół godziny czekałam, aż paznokcie mi wyschną. Dochodziła godzina 18:00. Jeszcze 2 godziny do przyjścia Anie. Właściwie to nie wiedziałam jakie ma plany, ale miałam nadzieję , że pokaże mi coś więcej w Londynie. Jak na pierwszy dzień znajomości , wydawała się być całkiem okej. 
Przez kolejne pół godziny oglądałam telewizję. Przeglądałam każdy kanał. Poczułam, że robię się głodna. Hmm, ciekawe czy jest coś w lodówce. Nie zdziwiłabym się gdyby była pusta. Wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku kuchni. Otworzyłam lodówkę. była wypełniona po brzegi. Jednak ktoś tu o mnie pomyślał i zrobił małe zakupy. Uśmiechnęłam się. Postanowiłam, że zrobię sobie kanapkę z serem i pomidorem. Zajęło mi to jakieś 5 minut, a kolejne 5 przeznaczyłam na spożycie pysznej kanapki. Godzina 19:05. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam się w świeże rzeczy. Założyłam miętowe jeansy, białą koszulkę z napisem  "Somebody to love", a na to zarzuciłam fioletową buzę z adidasa. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i wyjrzałam przez mały otwór w nich. Anie przyszła. Trochę wcześniej, ale to nic. Otworzyłam jej i wpuściłam ją do środka. 
- Hej. Co słychać? Widzę, że trochę się już urządziłaś. - Uśmiechnęła się dziewczyna. Miała na sobie czarne obcisłe rurki i zieloną, gładką koszulkę na długi rękaw. Włosy natomiast miała spięte w kucyk. 
- Jak widzisz. Bardzo mi się tutaj podoba. 
- Cieszę się bardzo. To co, gotowa na zakupy? - Anie spojrzała na mnie po czym podeszła do okna i zamknęła je. Zapomniałam o nim całkiem.
- Hmm, zakupy? Pewnie. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. - Tylko momencik. 
Wyciągnęłam z szafy moją ulubioną torebkę i włożyłam do niej portfel, telefon komórkowy, błyszczyk do ust i małe lustereczko. Wzięłam torebkę do ręki i wróciłam do koleżanki.
- Gotowa. 
Wyszłyśmy z mieszkania i ruszyłyśmy w kierunku centrum miasta. Po drodze Anie opowiedziała mi trochę o sobie. Dowiedziałam się, że przez 2 lata mieszkała w Nowym Jorku, ale przeprowadziła się z powrotem do Londynu. Zajmuje się aktualnie projektowaniem ubrań. Pracuje w małej firmie, jeszcze nie jest znana. Gdy dziewczyna skończyła opowiadać zaczęła wypytywać mnie o różne rzeczy. Z chęcią jej na nie odpowiadałam. Anie była bardzo ciekawa jak jest  w Polsce. Kiedyś nawet chciała tam pojechać z mamą, ale nie miała okazji. Po 30 minutach dotarłyśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się wielkie centrum handlowe. 
- Wow, jeszcze nigdy nie widziałam tyle sklepów na raz. - Zdziwiłam się patrząc na wnętrze ogromnego budynku.
Weszłyśmy do środka i od razu pognałyśmy w kierunku sklepu "H&M". Rozglądałyśmy się po półkach. Anie wybrała kolorowe spodenki i czerwoną koszulę. Ja natomiast krótką sukienkę o kolorze pudrowego różu. Weszłyśmy do przymierzalni. 
- Jeju, świetnie w tym wyglądasz. - Dziewczyna skierowała te słowa do mnie.
- Serio? Myślisz, że mogłabym to kupić?
- No pewnie. Nie masz innego wyjścia. A co sądzisz o mim ubraniu?
- Jeżeli ty tego nie kupisz , to ja to kupię. - Wybuchłyśmy obie śmiechem. 
Kupiłyśmy ubrania i ruszyłyśmy dalej. Po sklepach chodziłyśmy jeszcze jakieś 2 godziny. Około 21:20 zadzwonił telefon Anie. Dziewczyna odebrała. 
- Halo? Hej kochanie. Mhm, jasne. Kiedy? Tak. Dobrze, będę. No tak... na pewno. Pa, buziaki. - Mówiła koleżanka do kogoś po czym zwróciła się do mnie. - Przepraszam Cię Olivia,  ale mój chłopak dzwonił. Całkiem zapomniałam, że byłam z nim umówiona. Chyba musimy zakończyć nasze zakupy. Jeżeli chcesz to mogę odwieść Cię do domu.
- Hmm.. no szkoda. Ale wiesz co? Ja jeszcze się przejdę po sklepach. 
- Serio? Tylko uważaj na siebie. Wiesz jak trafić do domu no nie? 
- Tak, nie martw się. Dziękuję Ci za poświęcony czas. - Uśmiechnęłam się, a Anie pocałowała mnie w prawy policzek. 
- Do zobaczenia jutro. - Dziewczyna pomachała mi na pożegnanie i oddaliła się. 
Na kolejne sklepy przeznaczyłam godzinę. Była już chyba 22:00. Strasznie zaczęły boleć mnie stopy, więc wyszłam na zewnątrz. Zrobiło się chłodno, a ja miałam na sobie tylko cieniutką bluzę. Położyłam swoje torby z zakupami na ziemi , gdyż ręce zaczęły boleć mnie od noszenia tych ciężkich zakupów. Wyciągnęłam telefon by spojrzeć na godzinę. Tak jak przypuszczałam. Było już po 22:00. Postanowiłam, że powoli ruszę w kierunku mieszkania. Pierwszy dzień w Londynie, a już zostałam sama. No ale w końcu sama się na to godziłam. Szłam powoli przez zupełnie nieznane mi ulice. Na szczęście wiedziałam na jakiej ulicy mieszkam. Po pewnym czasie usłyszałam za sobą jakieś krzyki. Obróciłam się ale niczego nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami i przyspieszyłam kroku. Po chwili znowu usłyszałam dziwne dźwięki. Tym razem były głośniejsze. 
- Co jest kurde? - Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam kilku chłopaków biegnących w moim kierunku. Było ich 4, albo 5. Byli coraz bliżej mnie. Po chwili zauważyłam, że za nimi biegnie masa ludzi. Choć raczej były to same dziewczyny. - Co to ma znaczyć? 
Wystraszyłam się. Byli coraz bliżej mnie. Złapałam jeszcze mocniej torby w rękach i zaczęłam biec przed siebie by uniknąć spotkania z tymi szaleńcami. Widziałam jak jeden chłopak przebiega  po mojej prawej stronie. Odwróciłam głowę w tył. Nie zdążyłam nawet zareagować. Jeden z nich wpadł prosto na mnie przewracając mnie przy tym. Moje torby z zakupami wylądowały na ziemi, zauważyłam, że wszystko z nich wypadło. Chłopak podniósł się gwałtownie. Ja natomiast poczułam straszny ból w prawej nodze. Odruchowo złapałam się za nią.
- Ty idioto. Co to ma wszystko kurwa znaczyć? - Wydarłam się na nieznajomego chłopaka, który niepewnie stanął nade mną. Był bardzo zdenerwowany. Co chwila spoglądał w kierunku, w którym biegł rozszalały tłum. 
- Boże, przepraszam Cię. - Chłopak złapał mnie za rękę i próbował podnieść.
- Hej, Niall. Co ty robisz? Zostaw tą dziewczynę chyba, że wolisz zostać staranowany przez resztę fanek. -Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
Próbowałam wstać, lecz było to niemożliwe. Chyba skręciłam kostkę.
- Zamknij się Harry. To przeze mnie teraz tu leży. Chodźcie, pomóżcie mi z nią. - Nalegał nieznajomy. Po chwili reszta jego kolegów stała nade mną. Troje z nich pomogło mi wstać, a dwójka kolejnych zebrała moje zakupy z ziemi. 
- Lou, leć po auto. Będziemy tam za zakrętem. Szybko. - mówił chłopak o ciemnej karnacji. 
Byłam w szoku. W ogóle nie wiedziałam co mam powiedzieć. 
- Weście te torby , a ja wezmę ją. - Chłopak przez którego skręciłam sobie kostkę chciał wziąć mnie na ręce.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać. - Zostawcie mnie wszyscy. Ja was nie znam. 
- Hej, hej. Spokojnie. Nie zrobimy Ci krzywdy. 
- Tak, Liam dobrze gada. - Zaczął kiwać głową chłopak z loczkami na głowie.
W końcu uległam i dałam się im pomóc. Coraz bliżej natomiast było stado tych całych szaleńców , którzy biegli za chłopakami. Blondyn wziął mnie na ręce i wszyscy pobiegli przed siebie.  Po krótkim biegu zatrzymali się za rogiem ulicy. Tam czekał na nas samochód. Nieznajomi pomogli mi wejść do środka. Usiadłam w najdalszym kącie auta. Nie wiedziałam co się dzieje. Reszta chłopaków wsiadła tuż za mną.
- Dalej Louis, odpalaj. - Nalegali wszyscy. Louis ruszył. 
- Było blisko. Jeszcze trochę i by nas załatwiły. 
- No, nigdy więcej nie pokazujemy się publicznie. No chyba, że się przebierzemy.
- Ej, ej. Ja jakby co zamawiam kostium marchewki. - Przekrzykiwali się chłopcy.
- Ekhem. - Odchrząknęłam. Nagle wszystkie spojrzenia zostały skierowane na mnie. - Moglibyście ...
- Autograf ? - Odezwał się kierowca. 
- Nie? Odwieść mnie do domu?  - Dokończyłam. Jaki znowu autograf? Kim oni są do cholery. 
- Dobra, jasne. Gdzie mieszkasz? 
- Na ul. Bema 46. - Odpowiedziałam niepewnie. Chłopak siedzący obok mnie niechcący szturchną mnie w bolącą kostkę. Jęknęłam dość głośno by znów spojrzenia utkwiły na mnie. Blondyn odezwał się po chwili.
-  Ja przepraszam Cię za ten wypadek. Nie zauważyłem Cię w tych ciemnościach. Czy coś cię boli? Stało Ci się coś? 
Zacisnęłam mocno oczy i złapałam się za kostkę. 
- Chyba skręciłam kostkę. 
- W takim razie musimy jechać do szpitala. - Odezwał się kierowca. 
- Co ty. Żeby znowu nas zobaczyli? - Szturchnął go łokciem siedzący obok niego kolega.
- Harry, idioto. To przez nas boli ją kostka. Chyba nie chcesz jej tak zostawić nie?  
- Eh, róbcie co chcecie. 
- Więc szpital. - Ciągnął dalej kierowca. Oddychałam strasznie ciężko.
Ja ich nie znam. Boję się. Boże... Pierwszy dzień w UK i już takie rzeczy się zdarzają. Nieznajomi mówili coś między sobą. W między czasie jeden z nich, siedzący obok mnie, ten sam, który spowodował mój uraz odezwał się do mnie.
- Przepraszam Cię jeszcze raz. Nie chciałem. 
- Ehm , jasne. Ja tylko chcę wrócić do domu. - Spojrzałam na niego. Jednak w ciemności nie wiele widziałam. 
- Obiecuję, że jeszcze dzisiaj zaśniesz w swoim łóżku. A tak w ogóle to jestem Niall. - Chłopak wyciągnął w moim kierunku prawą dłoń. Zawahałam się lecz uścisnęłam ją. 
- Olivia. 






______________________________________________________


< 3

5 komentarzy:

  1. Przepraszam, jesteś bardzo dobra, ale niestety ich nie lubię. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem ich fanką , ciekawie piszesz i podoba mi się ta historia . Zapraszam do mnie , liczę na komentarzyk :* http://diamond-cloud.blogspot.com/
    PS.Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra. Czekam na następny rozdział. Daj znać jak się pojawi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wpadłam tu przypadkiem i wgl nie żałuj! :)
    cudowny blog!
    czekam na nn ;D
    PS też ich uwielbiam <3

    kuuuurde noo chciałabym obserwować, ale nie mogę... :(((
    mogłabyś ustawić na pasku gadżetów obserwatorów, to wtedy bym mogła zaobserwować :)

    OdpowiedzUsuń