wtorek, 4 września 2012

XXXVIII

Rozdział 38- Ostatni


Olivia




Kiedy tak patrzyłam na moją mamę i Nialla, wiedziałam, że teraz pójdzie już łatwo. Nie chciałam wcale myśleć co by się stało, gdyby chłopcy tu nie przyjechali, albo jeśli w ogóle byśmy nie zauważyły tego plakatu. Teraz jest już wszystko prawie idealnie.
Nastał wieczór, a ja nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, co się dzisiaj stało. Siedziałam w salonie i przeglądałam jakie opcje posiada mój nowy telefon. Po chwili  drzwi się otworzyły i do środka wszedł mój tata po całym dniu pracy. Na powitanie wyszła mu mama, która miała wielki uśmiech na twarzy.
-Żebyś wiedział, jakiego mieliśmy dzisiaj gościa!- mówiła podekscytowana.
-Tak?- Powiedział, zdejmując marynarkę.
-Ale spójrz na mnie.- powiedziała, a on przerwał dotychczasową czynność.- Najpierw powiedz mi, dlaczego zniszczyłeś wakacje naszej córki?
-Co? Przecież ci mówiłem, co ona tam wyprawiała!- zaczął się denerwować.
-A ja znam inną wersję.- uśmiechnęła się, a ja zaciekawiłam się tą rozmową.
-Nie mów, że jej uwierzyłaś! Ona się nie przyzna!- zaczął wykrzykiwać.- Bo pewnie wie, że to wstyd- zwrócił się do mnie i poszedł do swojego pokoju nie patrząc na nic.
Obie z mamą byłyśmy zaskoczone reakcją taty. Mama podeszła do drzwi i nie otwierając ich zwróciła się do męża.
-On tu dziś był. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, a ja im obu wierze. Wydaje się bardzo sympatyczny i ty rób co chcesz, ale ja jestem po stronie mojej córci.- odeszła od drzwi i dosiadła się do mnie. -Jeśli chcesz, to zaproś go jutro na kolację. Zobaczysz, tata prędzej czy później też się do niego przekona.-przytuliła mnie, a ja ją.
-Dziękuję mamo, kocham cię.
Rozmawiałyśmy chwilę, a potem nauczyłam ją najprostszych czynności na iPodzie. Było blisko 18, kiedy postanowiłam zadzwonić do Nialla i zaprosić go na jutro. Bardzo się ucieszył i oczywiście przyjął zaproszenie.
Kolejnego dnia nadszedł czas na przygotowania. Wszystkie trzy chciałyśmy, aby wszystko dzisiejszego wieczoru było idealnie. Najpierw przygotowaliśmy wszystko do jedzenia na kolację, a potem mama wręczyła mi pieniądze z prośbą, abym poszła kupić sobie jakąś ładną sukienkę na dziś wieczór. Strasznie się z tego ucieszyłam. Poprosiłam moją siostrę, aby poszła razem ze mną, a ona się zgodziła.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu, ale niestety nic mi nie wpadło w oko. Tak samo było z drugim i trzecim. Wreszcie znalazłam dwie wymarzone kreacje, ale przez to, że były aż dwie, nie potrafiłam się zdecydować. Wzięłam obie i podeszłam do lustra. Próbowałam wtedy jakąś wybrać, ale coś mi mówiło, że jeśli wezmę pierwszą, będę żałować, że nie zdecydowałam się na drugą.
-Ja wybrałabym tą.- usłyszałam głos jakiejś kobiety, która zwróciła się do mnie po angielsku.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja niepewnie to odwzajemniłam. Teraz poczułam, że jednak powinnam kupić tą grafitową z falbankami. Wreszcie doszłam z nią do kasy i zadowolona z zakupu wróciłam do domu.
Mojej mamie także bardzo się ona spodobała i cieszyła się tak jak ja z jej wyboru. Było blisko 17, dlatego postanowiłam, że ją już ubiorę.
Najpierw poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Potem wytarłam się ręcznikiem do sucha i ubrałam to, co prędzej przygotowałam. Kiedy już chciałam iść do pokoju się wymalować, przypomniało mi się, że moje włosy są w opłakanym stanie. Szybko wyjęłam prostownicę i zaczęłam je prostować. Pobyt w łazience zajął mi w sumie 45 minut, więc zostało mi mało czasu. Szybko zabrałam się za makijaż. Pomyślałam, że Niallowi spodobałam się naturalna, dlatego jedynie podkręciłam w górę rzęsy i lekko się upudrowałam.
Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że na stole wszystko było już postawione. Po chwili ze swojej sypiali wyszedł tata, który też był gotowy na przybycie naszego gościa, co bardzo mnie zdziwiło. Pewnie mama go wreszcie namówiła- pomyślałam.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, który bardzo mnie ucieszył. Szybko pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał mój blondyn, ale za nim stał ktoś jeszcze. Był to jakiś mężczyzna w wieku około 45 lat i kobieta w podobnym wieku, a jej twarz wydawała mi się znajoma.
-Nareszcie jesteś!- przytuliłam chłopaka.- nie mogłam się doczekać.
-Ja też- powiedział, a następnie wręczył mi czerwoną różę, której prędzej nie zauważyłam.- Chciałbym ci przedstawić moich rodziców.
-Witam, David Horan- mężczyzna wyciągnął ręke w moją stronę, a ja ją uścisnęłam.- tata Nialla
-A  ja jestem Maura Horan. Mama Nialla.
Teraz wszystko było już jasne! Kiedy ona się odezwała od razu poznałam ten głos.
-No, ale my w pewnym sensie już się znamy.- powiedziała pani Horan.
-Racja, a przy okazji, to ma pani taki sam gust jak moja mama- mówiłam, kiedy wszyscy byli już w środku. Wszyscy się zdziwili na moje słowa, oprócz Maury.- spotkaliśmy się dzisiaj w sklepie- wyjaśniłam wszystkim.
Po chwili wszyscy usiadali się przy stole, a ja poszłam włożyć kwiat do wody. Kiedy weszłam do kuchni, były już tam obie mamusie, które znalazły między sobą wspólny język i nie pozwoliły mi zostać w pomieszczeniu ani chwili dłużej. Wygoniły mnie z tam tond pod pretekstem, że jak będę starsza, to się jeszcze ponanoszę do stołu i kazały mi się dosiąść do trójki, która już siedziała w salonie. Bardzo ucieszyłam się na widok mojego taty bardzo zaciekawiony rozmową z panem Davidem.
-I co? Widzę, że się polubili?- podeszłam do Irlandczyka i uścisnęłam go od tyłu.- A jak ty w ogóle ich tu ściągnąłeś? Myślałam, że są u siebie, w Irlandi…
-A czy to jest jakaś przeszkoda? Powiedziałem im, że w Polsce jest taka jedna, niesamowita dziewczyna i jeśli tu przyjadą i ją poznają to nie pożałują. No i są.
-Zapraszam do stołu- odezwała się moja rodzicielka, która niosła tacę z herbatą.
Wszyscy zajęli miejsca, a ja zauważyłam, że brakuje mojej siostry. Poszłam do jej pokoju i zobaczyłam, że choć była gotowa na kolację, nie wyszła z tam tond. Zrozumiałam, że pewnie wstydziła się być tam, ponieważ siedział tam jej idol ze swoimi rodzicami i nie chciała się czymś zawstydzić. Do tego nie znała dobrze angielskiego i nie wiedziała jak się odezwać, aby jej nikt źle nie zrozumiał. Jakoś ją wreszcie namówiłam i razem poszłyśmy do Salonu.
-To jest moja siostra Agnieszka- przedstawiłam ją, a ona się przywitała.
Atmosfera była bardzo miła. Rozmawialiśmy o swoich zajęciach, mojej szkole i o tym jak się spotkałam z chłopakami w Londynie. Wszyscy słuchali uważnie, ponieważ nikt oprócz mojej siostry nie znał tej historii. Opowiadałam na przemian razem z Niallem. Najzabawniejsze były historie z jego dzieciństwa, które przedstawiła nam jego mama. Kiedy się wkręciła nie potrafiła skończyć. Po posiłku wszyscy przenieśli się na wygodne fotele.
-A teraz mamo, może już skończ, z tymi wspomnieniami, bo wyczerpiesz tematy i nie będziecie mieli tematów następnym razem. Teraz chciałbym ja coś powiedzieć.-Oznajmił blondyn i sięgnął do kieszeni, a potem zrobił to samo co dwa dni temu w parku, tylko, że teraz w ręku trzymał piękny, złoty pierścionek.
-Olivio. Ostatnio mówiłaś, że nie przyjmiesz moich zaręczyn dopóki nie będzie zgody w rodzinie, ale teraz jest. Więc pytam się ciebie jeszcze raz: wyjdziesz za mnie?
Lekko się zdenerwowałam, bo to była taka niecodzienna sytuacja, a wokół nas dwojga stali nasi rodzice. Spojrzałam na  zdziwionego ojca i matkę z łzami w oczach. Obie ręce trzymała na sercu.
-Myślę, że ty już znasz odpowiedź.- Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego wzruszona.
-To znaczy, że…-Uśmiechnął się.
-Tak!- wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, on mnie podniósł wysoko w powietrze, a ja ugięłam nogi.- Tak, tak, tak, tak!
Wreszcie postawił mnie na ziemi i założył mi na palec pierścionek, który pasował idealnie, ale to dlatego, że wybierał go sam i z miłością. Po chwili podeszła do mnie mama, która już trzymała chusteczkę w dłoni i przecierała nią oczy. Pogratulowała mi i mojemu przyszłemu mężowi. Potem podszedł tata, a za nim państwo Horan. Państwo Horan. Jak to pięknie brzmi. Niedługo ja też będę tak miała na nazwisko…



                                              * * *



Tydzień po zaręczynach Wyjechaliśmy do Londynu. Ja z Niallem i Viktoria z Harrym. Tam miałam przez cały, ostatni rok chodzić do szkoły. To miały być najdłuższe dziesięć miesięcy, ponieważ zdecydowaliśmy, że pobierzemy się dopiero po zakończeniu mojej nauki. Początki były straszne. Pełno fałszywych przyjaciółek, ale ja na szczęście miałam Viki, która ustaliła z Hazzą, że zrobią tak samo jak my i wezmą ślub za rok. Jedynie nauczyciele byli obojętni czy jestem czyjąś dziewczyną, żoną, czy też zwykłą uczennicą. W każdym bądź razie obie poznałyśmy wielu ciekawych ludzi i oswoiliśmy się z otoczeniem. Nadal mieszkałyśmy w służbowym domu taty, ale zaraz po lekcjach nasi chłopcy na nas czekali. Na początku przychodzili do nas do szkoły, ale kiedy z dnia na dzień tłumy wokół nich robiły się coraz większe i większe, zaczęli po prostu czekać na nas koło domu.
I tak minęła pierwsza jesień, zima, boże narodzenie, Nowy rok, a potem przyszła wiosna i wreszcie lato. Razem z nim przyszedł długo upragniony dzień.
Datę ślubu ustaliliśmy na 1 Lipca. Właśnie tego szczęśliwego dnia, dokładnie rok temu wpadłam prosta na mojego i już tylko mojego blondyna. To był niezapomniany dzień dla nas obojga. Dzięki niemu zmieniło się całe nasze życie i nie wiadomo jakby wyglądało, gdybyśmy wtedy na siebie nie wpadli…

Teraz  patrzyłam raz w lustro, raz na moją najlepszą przyjaciółkę. Obie wyglądałyśmy bosko. Byłyśmy ubrane w suknie ślubne. Na  głowach miałyśmy zaczepione długie welony, a w dłoniach każdej z nas znajdował się mały bukiecik kremowych kwiatów, które pięknie pachniały.
-Dziewczyny, idziecie?- usłyszałam głos Hazzy zza zamkniętych drzwi.
-Możecie  już iść do gości.-odezwała się moja mama.
-Obie zaraz będą gotowe.- dodała mama Viki.
Viktoria powiedziała swoim rodzicom o ślubie dopiero miesiąc temu, kiedy dowiedziała się, że oni się pogodzili już na dobre. Oboje bardzo ucieszyli się z tej wiadomości. Teraz oboje byli przy niej i razem z wszystkimi przeżywali, to co za chwilę miało nastąpić.
-Gotowa?- powiedziałam do drugiej panny młodej.
-Oczywiście.- odpowiedziała mi, złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz.
Na miejsce dojechałyśmy białą karetą ozdobioną różnymi kwiatami i wstążkami, którą ciągnęły dwa konie. Czułam się jak księżniczka, a szczególnie, że wielu reporterów robiło nam zdjęcia jako przyszłym żonom Nialla i Harrego. Przyszło też wiele fanek chłopców, które chciały zobaczyć ich wybranki, ale najważniejsi byli kawałek dalej.
Rodzina i krewni, którzy mogli przyjechać całej naszej czwórki i nasi panowie czekali już na nas. Cała uroczystość działa się w drugiej  części parku. Kiedy dojechałyśmy wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Najpierw z pomocą swojego taty wysiadła Viktoria, a potem z pomocą mojego ja. Według tradycji ojciec powinien poprowadzić córkę do ołtarza i tak też zrobiliśmy. Kiedy stanęłam koło Nialla zapomniałam o świecie. Patrzyłam w jego niebieskie oczy, a on w moje z nieświadomym uśmiechem na twarzy. Usłyszałam dopiero słowa, które były prowadzone do mnie.
-Czy ty  Olivio Mario Godziesz, bierzesz sobie Nialla Jamesa Horana za męża?
Spojrzałam jeszcze raz w jego piękne oczy i kródko odpowiedziałam:
-Tak
-Czy ty Niallu Jamesie Horanie bierzesz sobie za żonę Olivię Marię Godziesz?
-Tak. -Powiedział bez namysłu.
-Możesz pocałować żonę.
Teraz  nasze usta złączyły się w długim, małżeńskim pocałunku. 13. 37- godzina w której tylko ja mogę powiedzieć mój Niall i nikt więcej. On jest już mój i tylko mój na zawsze.







Pięć lat później.





Dzisiaj jest nasza piąta rocznica ślubu i dlatego musiałam wszystko przygotować na przyjazd naszych rodziców, którzy chcą świętować to razem z nami. Jest mi dość ciężko, ponieważ jestem w siódmym miesiącu ciąży, ale na szczęście pomaga mi Viki, która razem z Harym są razem z nami w tym szczególnym dniu. Mały Tommy już nie może się doczekać, kiedy bocian przyniesie mu małego braciszka. On jeszcze nie wie, że będzie miał ich aż dwóch! Tommy urodził się dziesięć miesięcy po ślubie. Dokładnie dwa tygodnie po narodzinach Christine. Kiedy Harry dowiedział się, że zostanie ojcem prawie że nie zasłabł z wrażenia.
Mamy także rok młodszą od swojego braciszka Lily.
Reszta chłopców także nie czekała długo. Pół roku po nas ślub wzięli Louis i Elenor, a dwa lata później Zayn poślubił pewną Alice, która jest przepiękną brunetką o jasnej cerze.  Mają rocznego chłopczyka, ale niestety nie wszystkim się tak poszczęściło. Elenor nie może mieć dzieci. Oboje od niedawna zastanawiają się nad adopcją.
Jeszcze  tylko Liam jest wolny, choć od jakiegoś czasu piszą w gazetach, że zaczął umawiać się z niejaką Ania Waint. Choć prawie wszyscy założyli już swoje rodziny ich zespół nadal istnieje i ciągle jeszcze rozkwita. Tak, jak nasza miłość.


___________________________________



No, a teraz zostało mi tylko podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanie do końca i zawsze zostawiali mi miłe komentarze :)

23. tak przeglądałam komentarze i to te osoby najczęściej tu zaglądały i za to zam wszystkim dziękuję :**
Może jest was więcej... Jeśli o kimś zapomniałam to ogromnie przepraszam. Napiszcie w komentarzu, to zaraz dodam was do mojej listy czytelniczek.
Niektóre z was pytały się mnie czy po zakończeniu tego opowiadania zacznę pisać nowe. A więc: może. Ale na pewno nie od razu. Muszę trochę odpocząć i znaleźć jakieś nowe pomysły :p
No i jeszcze chciałabym napisać, że te blogi które czytałam, dalej będę uważnie czytać i komentować.
A więc: Do zobaczenia, albo raczej do napisania :)