sobota, 12 maja 2012

Rozdział II

Rozdział 2









Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramie. Przetarłam leniwie oczy po czym otworzyłam je. Przede mną stała miła kobieta. Była to jedna ze Stewardess. Wyprostowałam się i posłałam jej zaspany uśmiech.
- Przepraszam bardzo, że panią budzę. Przyszłam się zapytać czy może podać coś do picia? 
- Jasne, nie ma sprawy. I tak, chętnie bym napiła się wody. - powiedziałam ciągle nie przestając się uśmiechać.
- Okej. - Stewardessa sięgnęła do podręcznego stoliczka i wyciągnęła małą buteleczkę z wodą niegazowaną. Podała mi ją. 
- Dziękuję. - Podziękowałam grzecznie gdy wzięłam od niej napój. - Ehm, mam jeszcze takie małe pytanko. 
- Tak, słucham? 
- Kiedy wylądujemy w Londynie? - Zapytałam niepewnie.
- Za jakieś 40 minut powinniśmy być już na miejscu. 
- Dziękuję jeszcze raz. 
- Nie ma za co. Jestem do Pani usług. - Miła kobieta kiwnęła przyjaźnie głową po czym poszła dalej. Po drodze zahaczała o innych pasażerów. 
Przekręciłam w dłoni kilka razy butelkę z wodą po czym odkręciłam zakrętkę. Upiłam spory łyk po czym z powrotem ją zakręciłam. No nie mogę... Jeszcze niecałe 40 minut i będę w UK. Odkąd pamiętam zawsze chciałam tam wylecieć. Mimo, że tata często tam bywał jakoś nigdy mnie ze sobą nie zabierał. A to , że jestem jeszcze za mała, że powinnam wakacje spędzić w Polsce ze swoimi przyjaciółmi... Ech, na prawdę go nie rozumiałam. Tak czy siak wyjechałabym z Poznania prędzej czy później. Teraz może trochę mam obaw. Nie znam tam przecież nikogo. Niby jest tam ta cała Lisa, ale czy mogę jej zaufać. Przecież może być jakąś oszustką czy coś... Olivia, kurde. Panikujesz. Przecież ona jest przyjaciółką taty, co Ci może zrobić? Pokręciłam głową wyzywając na siebie w myślach. Londyn to wielkie miasto. Nie wiem jak się w nim odnajdę, ale nie zamierzam rezygnować już po pierwszym dniu niepowodzeń... O nie! Tu się liczy tylko zajebista zabawa. Mam nadzieję , że później będę mogła to dobrze wspominać. 
Wyciągnęłam z podręcznej torby laptopa. Spojrzałam na godzinę w prawym dolnym rogu ekranu. 9:40. Wow, serio musiałam sobie trochę pospać. Włączyłam zakładkę "Facebook" i od razu zaczęłam przeglądać co się wydarzyło od czasu gdy ostatnio tu zaglądałam. Nic ciekawego. Po prawej stornie ekranu widniała lista dostępnych znajomych. Powoli przesuwałam ją w dół aż w końcu natrafiłam na Viki. Kliknęłam na jej profil dwa razy po czym napisałam krótką wiadomość. 


" Hej. Właśnie jestem w samolocie. Jak tam u Ciebie?" 


Zastanawiałam się czy mi odpisze. Mimo, że nie była w liście osób dostępnych, to Viki często zmieniała status Offline. Mały ołóweczek na samym dole komunikatora dał znać, że przyjaciółka wpisuje jakiś tekst. Po chwili na ekranie ukazała się wiadomość. 


" Cześć : ) U mnie wszystko ok. Jeju, jak ja Ci strasznie zazdroszczę. Chciałabym teraz być z Tobą w samolocie. Ile czasu masz do lądowania? "


Od razu zaczęłam wystukiwać literki na klawiaturze.


" Mi też jest smutno, że nie ma Cię tu teraz ze mną : (  Do lądowania mam jeszcze jakieś... 30 minut. Już nie mogę się doczekać. Tylko że ja tu nikogo nie znam. A jak nikt nie przyjedzie po mnie na lotnisko? "


" Nie martw się. Na pewno twój tata wszystko załatwił. "


" No tak... Szkoda tylko, że ja o niczym nie wiem. "


Pisałyśmy jeszcze tak dobre 20 minut. Mogłoby to potrwać dłużej, ale ojciec Viki kazał jej wyłączyć komputer. On jest naprawdę dla niej za surowy. Gdyby nie on to teraz leciałabym do Londynu z moją najlepszą przyjaciółką. Wyłączyłam Facebook'a i weszłam na swój profil na Twitter'ze. Tu też za wiele się nie działo. Z nudów napisałam krótki Twitt " welcome to London. : ) " Po chwili wyłączyłam laptopa i schowałam go z powrotem do torby. Usiadłam wygodniej w fotelu i zaczęłam przyglądać się pasażerom. Przede mną siedziała starsza pani, a obok niej mała dziewczynka. Prawdopodobnie jej wnuczka. Kobieta opowiadała jej jak to jest wspaniale w Londynie i ilu ciekawych ludzi można tam spotkać. Parę rzędów dalej siedział mężczyzna w wieku ok. 35 lat. Na prawym ramieniu miał tatuaż przedstawiający twarz jakiejś kobiety. Była na prawdę śliczna. Pewnie ktoś ważny w jego życiu. Nagle znikąd odezwał się głos kapitana : "Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania." Poczułam jak w brzuchu latają mi miliony malutkich motylków. Dostosowałam się do prośby kapitana i już po paru sekundach byłam zapięta. Położyłam ręce na kolanach i zacisnęłam na nich paznokcie. Dało się odczuć, że samolot z każdą chwilą jest coraz niżej. Wyjrzałam przez okno. Wylatywaliśmy poza osłonę z chmur. O ja pierdolę... Przeklęłam w myślach. Widok był niesamowity. Z lotu ptaka to wszystko wyglądało tak pięknie. Londyn... Ach, moje marzenie. Uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie. Przeniosłam wzrok na pasażerów. Każdy miał w ręce telefon i dzwonił do kogoś. " Hej kochanie, już lądujemy. Lot minął bardzo dobrze" - I wiele innych słów padało między ludźmi. 
Gdy wylądowaliśmy na miejscu wszyscy chcieli wyjść jako pierwsi. Ja postanowiłam, że odpuszczę sobie tą całą przepychankę i wyszłam jako ostatnia. Miły pan podał mi swoje bagaże i pomógł mi je donieść aż do wyjścia z budynku. Wow, one na serio są ciężkie. Rozejrzałam się dookoła szukając wzrokiem osoby podobnej do Lisy. Jednak nikogo takiego nie ujrzałam. Usiadłam na ławeczce przy której leżało pełno moich walizek. Założyłam nogę na nogę i wyciągnęłam telefon z prawej kieszeni spodni. Godzina 10:20. Siedziałam tak jeszcze przez dobre 15 minut gdy na swoim ramieniu poczułam czyiś dotyk. Obróciłam się gwałtownie. Przede mną stała młoda dziewczyna w wieku około 17-18 lat. Miała długie blond włosy opadające jej na ramiona, duże niebieskie oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Wstałam szybko i przyjrzałam się jej dokładniej. Miała na sobie kremową sukienkę sięgającą jej do kolan z rękawami 3/4, na szyi wisiał jej śliczny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. 
- Olivia? - Odezwała się dziewczyna. 
- Ehm, tak. - Odpowiedziałam lekko zmieszana. - Czy my... My się znamy?
- Właściwie to nie. Jestem Anie, córka Lisy. Miałam tutaj przyjechać odebrać Cię z lotniska. Miło mi Cię poznać, Olivio. - Dziewczyna wyciągnęła ku mnie prawą dłoń. 
- Ach, mi również miło. - Uścisnęłam delikatnie jej dłoń.
- No dobrze. To zbierajmy się już stąd. Pomogę Ci z tymi walizkami.
- Dziękuję , one są na prawdę ciężkie i nie wiem czy sama dałabym sobie z nimi radę. - zaśmiałam się.
Anie wzięła do rąk dwa bagaże a ja kolejne dwa. Na lewym ramieniu miałam narzuconą jeszcze torbę. Dziewczyna pokiwała ręką taksówkarzowi, który stał niecałe 5 metrów od nas. Miły pan wyszedł z auta i pomógł nam zapakować rzeczy do bagażnika. Wsiadłyśmy do samochodu, ja z tyłu, a Anie z przodu. Dziewczyna podała mężczyźnie kierunek trasy po czym ruszyliśmy z miejsca. 
- To jak podoba Ci się w Londynie? - Zaczęła blondynka.
- Hmm , na razie jestem tutaj dopiero od pół godziny. Ale jak na pierwsze wrażenia to bardzo przyjemnie. - Wyjrzałam przez okno. - I jest tyle sklepów. - Uśmiechnęłam się szeroko. 
- W końcu będę miała towarzysza do zakupów. Moja mam za nimi nie przepada więc teraz będę zabierała na nie Ciebie. - Dziewczyna obróciła się spoglądając na mnie. - Jeżeli chcesz oczywiście.
- No pewnie. - Uśmiechnęłam się do niej po czym Anie z powrotem usiadła prosto. 
To jest po prostu coś niesamowitego. Oparłam głowę o zagłówek fotela i uchyliłam delikatnie szybę od okna. Lekki powiew wiatru muskał moją twarz. Taksówkarz włączył radio. Właśnie leciał piosenka Nicki Minaj - Starship. Pod nosem nuciłam sobie refren. Gdy się skończyła z głośników dobiegła znana mi już wcześniej melodia.  




"You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough


Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u


Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!"




Kurcze, strasznie fajna nutka. 
Po 10 minutach drogi dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z taksówki, po mnie Anie, a także mężczyzna. Wyładowaliśmy z bagażnika moje walizki i oparliśmy je o brązowy płot. Spojrzałam na dom. Może i nie był taki jak sobie wyobrażałam, ale wyglądał na bardzo przytulny. Anie zapłaciła kierowcy za podwózkę i pomogła mi wnieść torby do środka. Gdy weszłam do mieszkania od razu poczułam miłą atmosferę. Po prawej stronie były otwarte drzwi do łazienki. Na lewo od nich kuchnia. Po lewej stronie od drzwi wejściowych - sypialnia. Na końcu długiego korytarza był wielki salon z powieszonym na środku telewizorem plazmowym. No nieźle, nieźle. Wszystkie moje rzeczy włożyłyśmy do sypialni. Rozejrzałam się dokładniej po mieszkaniu. Jedno mnie tylko bardzo dziwiło... Czemu tu był tylko jeden pokój z łóżkiem? Przecież to miał być dom Lisy. Mam nadzieje, że  nie zajęłam jej miejsca. 
- Witaj w swoim nowym mieszkaniu. - Anie podeszła do mnie i poklepała po ramieniu. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Miała strasznie równe i białe zęby. 
- Jak to, moim? - Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na nią. 
- No tak, twoim. Razem z mamą postanowiłyśmy, że na czas twojego pobytu w Londynie będziesz miała własny kącik. My mieszkamy na przeciwko. - Dziewczyna podeszła do wielkiego okna i odsłoniła firankę. Podeszłam do niej i wyjrzałam na zewnątrz. Po drugiej stronie ulicy stał wielki dom. 
- O jeju, ja nie wiedziałam. To znaczy, że będę tutaj sama mieszkała? - Popatrzyłam ponownie na Anie. 
- Tak.
Nie mogłam w to uwierzyć. Uściskałam mocno koleżankę i wydarłam się na cały dom.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 
- Haha, cieszę się, że Ci się podoba.
- I to jeszcze jak... - Uśmiechałam się cały czas.
- No dobrze, to może ja już Ci nie przeszkadzam. Rozpakuj się i rozgość. Podam Ci swój numer telefonu. Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń. 
Dziewczyna podała mi swój numer a ja od razu zapisałam go w telefonie. 
- Dziękuję jeszcze raz. 
- Jasne, niema sprawy. - Anie podeszła do drzwi i odtworzyła je. - Wpadnę dzisiaj do Ciebie około 20. Obgadamy wszystko. - Wychodząc kiwnęła mi ręką i posłała ostatni uśmiech. 
- Jest! W końcu jestem w Londynie. I na dodatek mam własne mieszkanko. Zajebiście normalnie ! 
Nie mogłam powstrzymać się od pisków i śmiechu radości. Wskoczyłam na duże łóżko i zaczęłam na nim skakać. Po 10 minutach uspokoiłam się i zabrałam do rozpakowywania walizek. 














--------------------------------------------------------------------------------


Oto drugi rozdział. ( : 


W następnym będą już chłopcy. : D 

6 komentarzy:

  1. fajne ; d wpadnij też do mnie ; d
    no i oczywiście czekam na dalszą część ; d

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe bardzo fajne zdjecie i tez zapraszam do mnie http://zyciealicebeliger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ;P masz wyobraźnię
    Gdzie masz link do obserwacji ?

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. W samolocie podczas lądowania okna powinny być zasłonięte.
    2. Ogólnie podczas lotu nie można korzystać z Internetu.
    3. Bagaże obiera się samemu kidy wjeżdżają na taśmę w specjalnej hali.
    4. Zauważyłam u Ciebie dziwną tendencję do (bardzo) częstego używania zwrotu "po czym" (znalazłam go trzy razy co kilka słów).
    Pomimo wyżej wymienionych uwag zdecydowanie piszesz dobrze.


    Isaballe Elizabeth Carter

    OdpowiedzUsuń