wtorek, 4 września 2012

XXXVIII

Rozdział 38- Ostatni


Olivia




Kiedy tak patrzyłam na moją mamę i Nialla, wiedziałam, że teraz pójdzie już łatwo. Nie chciałam wcale myśleć co by się stało, gdyby chłopcy tu nie przyjechali, albo jeśli w ogóle byśmy nie zauważyły tego plakatu. Teraz jest już wszystko prawie idealnie.
Nastał wieczór, a ja nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, co się dzisiaj stało. Siedziałam w salonie i przeglądałam jakie opcje posiada mój nowy telefon. Po chwili  drzwi się otworzyły i do środka wszedł mój tata po całym dniu pracy. Na powitanie wyszła mu mama, która miała wielki uśmiech na twarzy.
-Żebyś wiedział, jakiego mieliśmy dzisiaj gościa!- mówiła podekscytowana.
-Tak?- Powiedział, zdejmując marynarkę.
-Ale spójrz na mnie.- powiedziała, a on przerwał dotychczasową czynność.- Najpierw powiedz mi, dlaczego zniszczyłeś wakacje naszej córki?
-Co? Przecież ci mówiłem, co ona tam wyprawiała!- zaczął się denerwować.
-A ja znam inną wersję.- uśmiechnęła się, a ja zaciekawiłam się tą rozmową.
-Nie mów, że jej uwierzyłaś! Ona się nie przyzna!- zaczął wykrzykiwać.- Bo pewnie wie, że to wstyd- zwrócił się do mnie i poszedł do swojego pokoju nie patrząc na nic.
Obie z mamą byłyśmy zaskoczone reakcją taty. Mama podeszła do drzwi i nie otwierając ich zwróciła się do męża.
-On tu dziś był. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, a ja im obu wierze. Wydaje się bardzo sympatyczny i ty rób co chcesz, ale ja jestem po stronie mojej córci.- odeszła od drzwi i dosiadła się do mnie. -Jeśli chcesz, to zaproś go jutro na kolację. Zobaczysz, tata prędzej czy później też się do niego przekona.-przytuliła mnie, a ja ją.
-Dziękuję mamo, kocham cię.
Rozmawiałyśmy chwilę, a potem nauczyłam ją najprostszych czynności na iPodzie. Było blisko 18, kiedy postanowiłam zadzwonić do Nialla i zaprosić go na jutro. Bardzo się ucieszył i oczywiście przyjął zaproszenie.
Kolejnego dnia nadszedł czas na przygotowania. Wszystkie trzy chciałyśmy, aby wszystko dzisiejszego wieczoru było idealnie. Najpierw przygotowaliśmy wszystko do jedzenia na kolację, a potem mama wręczyła mi pieniądze z prośbą, abym poszła kupić sobie jakąś ładną sukienkę na dziś wieczór. Strasznie się z tego ucieszyłam. Poprosiłam moją siostrę, aby poszła razem ze mną, a ona się zgodziła.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu, ale niestety nic mi nie wpadło w oko. Tak samo było z drugim i trzecim. Wreszcie znalazłam dwie wymarzone kreacje, ale przez to, że były aż dwie, nie potrafiłam się zdecydować. Wzięłam obie i podeszłam do lustra. Próbowałam wtedy jakąś wybrać, ale coś mi mówiło, że jeśli wezmę pierwszą, będę żałować, że nie zdecydowałam się na drugą.
-Ja wybrałabym tą.- usłyszałam głos jakiejś kobiety, która zwróciła się do mnie po angielsku.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja niepewnie to odwzajemniłam. Teraz poczułam, że jednak powinnam kupić tą grafitową z falbankami. Wreszcie doszłam z nią do kasy i zadowolona z zakupu wróciłam do domu.
Mojej mamie także bardzo się ona spodobała i cieszyła się tak jak ja z jej wyboru. Było blisko 17, dlatego postanowiłam, że ją już ubiorę.
Najpierw poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Potem wytarłam się ręcznikiem do sucha i ubrałam to, co prędzej przygotowałam. Kiedy już chciałam iść do pokoju się wymalować, przypomniało mi się, że moje włosy są w opłakanym stanie. Szybko wyjęłam prostownicę i zaczęłam je prostować. Pobyt w łazience zajął mi w sumie 45 minut, więc zostało mi mało czasu. Szybko zabrałam się za makijaż. Pomyślałam, że Niallowi spodobałam się naturalna, dlatego jedynie podkręciłam w górę rzęsy i lekko się upudrowałam.
Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że na stole wszystko było już postawione. Po chwili ze swojej sypiali wyszedł tata, który też był gotowy na przybycie naszego gościa, co bardzo mnie zdziwiło. Pewnie mama go wreszcie namówiła- pomyślałam.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, który bardzo mnie ucieszył. Szybko pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał mój blondyn, ale za nim stał ktoś jeszcze. Był to jakiś mężczyzna w wieku około 45 lat i kobieta w podobnym wieku, a jej twarz wydawała mi się znajoma.
-Nareszcie jesteś!- przytuliłam chłopaka.- nie mogłam się doczekać.
-Ja też- powiedział, a następnie wręczył mi czerwoną różę, której prędzej nie zauważyłam.- Chciałbym ci przedstawić moich rodziców.
-Witam, David Horan- mężczyzna wyciągnął ręke w moją stronę, a ja ją uścisnęłam.- tata Nialla
-A  ja jestem Maura Horan. Mama Nialla.
Teraz wszystko było już jasne! Kiedy ona się odezwała od razu poznałam ten głos.
-No, ale my w pewnym sensie już się znamy.- powiedziała pani Horan.
-Racja, a przy okazji, to ma pani taki sam gust jak moja mama- mówiłam, kiedy wszyscy byli już w środku. Wszyscy się zdziwili na moje słowa, oprócz Maury.- spotkaliśmy się dzisiaj w sklepie- wyjaśniłam wszystkim.
Po chwili wszyscy usiadali się przy stole, a ja poszłam włożyć kwiat do wody. Kiedy weszłam do kuchni, były już tam obie mamusie, które znalazły między sobą wspólny język i nie pozwoliły mi zostać w pomieszczeniu ani chwili dłużej. Wygoniły mnie z tam tond pod pretekstem, że jak będę starsza, to się jeszcze ponanoszę do stołu i kazały mi się dosiąść do trójki, która już siedziała w salonie. Bardzo ucieszyłam się na widok mojego taty bardzo zaciekawiony rozmową z panem Davidem.
-I co? Widzę, że się polubili?- podeszłam do Irlandczyka i uścisnęłam go od tyłu.- A jak ty w ogóle ich tu ściągnąłeś? Myślałam, że są u siebie, w Irlandi…
-A czy to jest jakaś przeszkoda? Powiedziałem im, że w Polsce jest taka jedna, niesamowita dziewczyna i jeśli tu przyjadą i ją poznają to nie pożałują. No i są.
-Zapraszam do stołu- odezwała się moja rodzicielka, która niosła tacę z herbatą.
Wszyscy zajęli miejsca, a ja zauważyłam, że brakuje mojej siostry. Poszłam do jej pokoju i zobaczyłam, że choć była gotowa na kolację, nie wyszła z tam tond. Zrozumiałam, że pewnie wstydziła się być tam, ponieważ siedział tam jej idol ze swoimi rodzicami i nie chciała się czymś zawstydzić. Do tego nie znała dobrze angielskiego i nie wiedziała jak się odezwać, aby jej nikt źle nie zrozumiał. Jakoś ją wreszcie namówiłam i razem poszłyśmy do Salonu.
-To jest moja siostra Agnieszka- przedstawiłam ją, a ona się przywitała.
Atmosfera była bardzo miła. Rozmawialiśmy o swoich zajęciach, mojej szkole i o tym jak się spotkałam z chłopakami w Londynie. Wszyscy słuchali uważnie, ponieważ nikt oprócz mojej siostry nie znał tej historii. Opowiadałam na przemian razem z Niallem. Najzabawniejsze były historie z jego dzieciństwa, które przedstawiła nam jego mama. Kiedy się wkręciła nie potrafiła skończyć. Po posiłku wszyscy przenieśli się na wygodne fotele.
-A teraz mamo, może już skończ, z tymi wspomnieniami, bo wyczerpiesz tematy i nie będziecie mieli tematów następnym razem. Teraz chciałbym ja coś powiedzieć.-Oznajmił blondyn i sięgnął do kieszeni, a potem zrobił to samo co dwa dni temu w parku, tylko, że teraz w ręku trzymał piękny, złoty pierścionek.
-Olivio. Ostatnio mówiłaś, że nie przyjmiesz moich zaręczyn dopóki nie będzie zgody w rodzinie, ale teraz jest. Więc pytam się ciebie jeszcze raz: wyjdziesz za mnie?
Lekko się zdenerwowałam, bo to była taka niecodzienna sytuacja, a wokół nas dwojga stali nasi rodzice. Spojrzałam na  zdziwionego ojca i matkę z łzami w oczach. Obie ręce trzymała na sercu.
-Myślę, że ty już znasz odpowiedź.- Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego wzruszona.
-To znaczy, że…-Uśmiechnął się.
-Tak!- wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, on mnie podniósł wysoko w powietrze, a ja ugięłam nogi.- Tak, tak, tak, tak!
Wreszcie postawił mnie na ziemi i założył mi na palec pierścionek, który pasował idealnie, ale to dlatego, że wybierał go sam i z miłością. Po chwili podeszła do mnie mama, która już trzymała chusteczkę w dłoni i przecierała nią oczy. Pogratulowała mi i mojemu przyszłemu mężowi. Potem podszedł tata, a za nim państwo Horan. Państwo Horan. Jak to pięknie brzmi. Niedługo ja też będę tak miała na nazwisko…



                                              * * *



Tydzień po zaręczynach Wyjechaliśmy do Londynu. Ja z Niallem i Viktoria z Harrym. Tam miałam przez cały, ostatni rok chodzić do szkoły. To miały być najdłuższe dziesięć miesięcy, ponieważ zdecydowaliśmy, że pobierzemy się dopiero po zakończeniu mojej nauki. Początki były straszne. Pełno fałszywych przyjaciółek, ale ja na szczęście miałam Viki, która ustaliła z Hazzą, że zrobią tak samo jak my i wezmą ślub za rok. Jedynie nauczyciele byli obojętni czy jestem czyjąś dziewczyną, żoną, czy też zwykłą uczennicą. W każdym bądź razie obie poznałyśmy wielu ciekawych ludzi i oswoiliśmy się z otoczeniem. Nadal mieszkałyśmy w służbowym domu taty, ale zaraz po lekcjach nasi chłopcy na nas czekali. Na początku przychodzili do nas do szkoły, ale kiedy z dnia na dzień tłumy wokół nich robiły się coraz większe i większe, zaczęli po prostu czekać na nas koło domu.
I tak minęła pierwsza jesień, zima, boże narodzenie, Nowy rok, a potem przyszła wiosna i wreszcie lato. Razem z nim przyszedł długo upragniony dzień.
Datę ślubu ustaliliśmy na 1 Lipca. Właśnie tego szczęśliwego dnia, dokładnie rok temu wpadłam prosta na mojego i już tylko mojego blondyna. To był niezapomniany dzień dla nas obojga. Dzięki niemu zmieniło się całe nasze życie i nie wiadomo jakby wyglądało, gdybyśmy wtedy na siebie nie wpadli…

Teraz  patrzyłam raz w lustro, raz na moją najlepszą przyjaciółkę. Obie wyglądałyśmy bosko. Byłyśmy ubrane w suknie ślubne. Na  głowach miałyśmy zaczepione długie welony, a w dłoniach każdej z nas znajdował się mały bukiecik kremowych kwiatów, które pięknie pachniały.
-Dziewczyny, idziecie?- usłyszałam głos Hazzy zza zamkniętych drzwi.
-Możecie  już iść do gości.-odezwała się moja mama.
-Obie zaraz będą gotowe.- dodała mama Viki.
Viktoria powiedziała swoim rodzicom o ślubie dopiero miesiąc temu, kiedy dowiedziała się, że oni się pogodzili już na dobre. Oboje bardzo ucieszyli się z tej wiadomości. Teraz oboje byli przy niej i razem z wszystkimi przeżywali, to co za chwilę miało nastąpić.
-Gotowa?- powiedziałam do drugiej panny młodej.
-Oczywiście.- odpowiedziała mi, złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz.
Na miejsce dojechałyśmy białą karetą ozdobioną różnymi kwiatami i wstążkami, którą ciągnęły dwa konie. Czułam się jak księżniczka, a szczególnie, że wielu reporterów robiło nam zdjęcia jako przyszłym żonom Nialla i Harrego. Przyszło też wiele fanek chłopców, które chciały zobaczyć ich wybranki, ale najważniejsi byli kawałek dalej.
Rodzina i krewni, którzy mogli przyjechać całej naszej czwórki i nasi panowie czekali już na nas. Cała uroczystość działa się w drugiej  części parku. Kiedy dojechałyśmy wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Najpierw z pomocą swojego taty wysiadła Viktoria, a potem z pomocą mojego ja. Według tradycji ojciec powinien poprowadzić córkę do ołtarza i tak też zrobiliśmy. Kiedy stanęłam koło Nialla zapomniałam o świecie. Patrzyłam w jego niebieskie oczy, a on w moje z nieświadomym uśmiechem na twarzy. Usłyszałam dopiero słowa, które były prowadzone do mnie.
-Czy ty  Olivio Mario Godziesz, bierzesz sobie Nialla Jamesa Horana za męża?
Spojrzałam jeszcze raz w jego piękne oczy i kródko odpowiedziałam:
-Tak
-Czy ty Niallu Jamesie Horanie bierzesz sobie za żonę Olivię Marię Godziesz?
-Tak. -Powiedział bez namysłu.
-Możesz pocałować żonę.
Teraz  nasze usta złączyły się w długim, małżeńskim pocałunku. 13. 37- godzina w której tylko ja mogę powiedzieć mój Niall i nikt więcej. On jest już mój i tylko mój na zawsze.







Pięć lat później.





Dzisiaj jest nasza piąta rocznica ślubu i dlatego musiałam wszystko przygotować na przyjazd naszych rodziców, którzy chcą świętować to razem z nami. Jest mi dość ciężko, ponieważ jestem w siódmym miesiącu ciąży, ale na szczęście pomaga mi Viki, która razem z Harym są razem z nami w tym szczególnym dniu. Mały Tommy już nie może się doczekać, kiedy bocian przyniesie mu małego braciszka. On jeszcze nie wie, że będzie miał ich aż dwóch! Tommy urodził się dziesięć miesięcy po ślubie. Dokładnie dwa tygodnie po narodzinach Christine. Kiedy Harry dowiedział się, że zostanie ojcem prawie że nie zasłabł z wrażenia.
Mamy także rok młodszą od swojego braciszka Lily.
Reszta chłopców także nie czekała długo. Pół roku po nas ślub wzięli Louis i Elenor, a dwa lata później Zayn poślubił pewną Alice, która jest przepiękną brunetką o jasnej cerze.  Mają rocznego chłopczyka, ale niestety nie wszystkim się tak poszczęściło. Elenor nie może mieć dzieci. Oboje od niedawna zastanawiają się nad adopcją.
Jeszcze  tylko Liam jest wolny, choć od jakiegoś czasu piszą w gazetach, że zaczął umawiać się z niejaką Ania Waint. Choć prawie wszyscy założyli już swoje rodziny ich zespół nadal istnieje i ciągle jeszcze rozkwita. Tak, jak nasza miłość.


___________________________________



No, a teraz zostało mi tylko podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanie do końca i zawsze zostawiali mi miłe komentarze :)

23. tak przeglądałam komentarze i to te osoby najczęściej tu zaglądały i za to zam wszystkim dziękuję :**
Może jest was więcej... Jeśli o kimś zapomniałam to ogromnie przepraszam. Napiszcie w komentarzu, to zaraz dodam was do mojej listy czytelniczek.
Niektóre z was pytały się mnie czy po zakończeniu tego opowiadania zacznę pisać nowe. A więc: może. Ale na pewno nie od razu. Muszę trochę odpocząć i znaleźć jakieś nowe pomysły :p
No i jeszcze chciałabym napisać, że te blogi które czytałam, dalej będę uważnie czytać i komentować.
A więc: Do zobaczenia, albo raczej do napisania :)









piątek, 31 sierpnia 2012

XXXVII


 Rozdział 37


Olivia




-Hmm… tu można by było potańczyć.- podszedł do mnie.-ale nadaje się też do innych rzeczy.
-Tak? Do czego?- Zdziwiłam się.
Klęknął przede mną
-Do tego. Wyjdziesz za mnie?
Całkowicie zapomniałam co się mówi w takiej sytuacji. Stałam przed nim nie potrafiąc wydobyć z siebie dźwięku.
-Przepraszam, że nie mam pierścionka, ale to jest szybko przemyślana decyzja i nie wiedziałem, co jeszcze dziś się stanie, ale wiem, że chcę tego. Chcę żebyś została moją żoną. Panią Horan i matką moich dzieci. Chcę spędzić z tobą najpiękniejsze chwile mojego życia, chociaż wiem, że będą też te gorsze. Po prostu chcę cię mieć przy sobie, a te dwa tygodnie bez ciebie uświadomiły mi, że nie potrafię bez ciebie żyć.- Po ty monologu, nadal klęcząc przede mną czekał na moją odpowiedź.
-Niall…- zaczęłam i pomogłam mu wstać.- Wiesz, że cię kocham i chcę powiedzieć tak, ale nie mogę. Zrozum to. Nie teraz.-Złapałam jego obie dłonie.
-Ale jak to?- zatkało go.
-Nie potrafię tego wszystkiego zostawić. Przecież, nie wiem, czy moi rodzice cie zaakceptują, przynajmniej o moją siostrę nie muszę się martwić. Ona cię uwielbia. Ale przecież jest jeszcze szkoła.
-Rozumiem cię.
-Naprawdę?
- Nie chciałbym być w twojej sytuacji. A do tego nie znasz jeszcze swojej przyszłej teściowej. Ta kobieta potrafi zamęczyć człowieka na śmierć.- Chłopak rozładował napiętą atmosferę.
-Wiesz, może kiedyś spróbuję ją poznać, ale najpierw musi nam się udać z moimi.- Uśmiechnęłam się do niego i wtedy zegar wybił północ.
-To naprawdę jest już tak późno?- zapytał blondyn.- nawet nie jestem zmęczony, a uwierz mi po koncertach zawsze padam z nóg.
-O boże! A ja nie miałam późno wracać do domu! Chodźmy, bo to nie ty będziesz się tłumaczył.- Złapałam go za rękę i szybko pobiegliśmy w stronę rzeczywistości, prosto do domu.

Rano obudziłam się całkowicie spokojna i wypoczęta, bo wiedziałam, że Nialler jest blisko i nadal mnie kocha. Wczoraj, kiedy wróciłam do domu nie miałam żadnych problemów. Powiedziałam, że świetnie się bawiłam i dlatego zostałam do końca, a poza tym Viktoria była ze mną.
Po chwili do mojego pokoju weszła Aga.
-Viki nie daje mi spokoju. Dzwoni na mój telefon już od pół godziny, bo chce z tobą porozmawiać. Powiedz rodzicom, żeby ci kupili nowy telefon, jak nie chcą oddać starego, bo jak nie to będę zmuszona założyć ci kartę jak w bibliotece- siostra podała mi komórkę.
-No, hej… Agnieszka narzeka, że ciągle dzwonie z jej telefonu…No dobra, zaraz będę. Ok.
Poszłam oddać mojej siostrze jej własność i poszłam się ubrać. Viki miała dla mnie jakąś wiadomość nie cierpiącą zwłoki i chciała się ze mną spotkać najszybciej jak tylko mogłam, więc pół godziny później mogłam już wyjść. Kiedy doszłam w umówione miejsce moja przyjaciółka już tam na mnie czekała. Kiedy podeszłam bliżej ona wstała ze swojego miejsca, podbiegła do mnie i mocno mnie wyściskała cały czas strasznie mocno się szczerząc.
-Dziewczyno, przystopuj trochę z tym cukrem, bo długa tak nie pociągniesz.- powiedziałam odpychając ją lekko od siebie.- co jest?
-Żebyś wiedziała co się wczoraj stało!- zaczęła nadal nie tracąc uśmiechu z twarzy. Wtedy przypomniało mi się, co wczoraj mi się przydarzyło.
-A żebyś wiedziała, co ja wczoraj przeżywałam! Tego nie pobijesz na pewno.-Zaczęłam się chwalić.
-No, nie sądzę. Jak ja ci powiem swoją historię, to ci szczęka opadnie!- Blondynka nie dała za wygraną
-To, powiedzmy razem.- zaproponowałam, a ona się zgodziła.
Kiedy policzyłyśmy do trzech razem powiedziałyśmy to, co chcieliśmy. Ja, że Niall poprosił mnie o rękę, a Viki, że Harry spytał ja o to samo.
-Coś ty powiedziała?- Dziewczyna nie mogła uwierzyć w moje słowa, z resztą tak samo jak ja w jej. -Zostaniesz panią Horan!
-A ty panią Styles!- znów zaczęłyśmy się ściskać  i skakać.- Tylko, że ty będziesz nią prędzej ode mnie.-powiedziałam.
-Jak to?
-Postanowiliśmy, że najpierw przekonam do niego swoich rodziców.- Odpowiedziałam jej poważnym tonem.
-To jest moja Olivia. Zawsze chce, żeby między wszystkimi było idealnie.


                                   * * *


Wróciłam do domu po trzech godzinach. Kiedy chciałam już wejść do środka ususzałam swoje imię dobiegające z niedaleka. Kiedy się wróciłam i zobaczyłam kto to, zauważyłam mojego blondyna, który lekko bujał się na huśtawce w pobliżu bloku. Pobiegłam do niego i dałam mu buziaka na powitanie. W ręku trzymał jakieś pudełko. Było bardzo ładnie udekorowane.
-To dla mnie?- Spytałam, kiedy mi je wręczał.
-A myślisz, że dla kogo? Najchętniej codziennie bym ci wręczał różne prezenty.
-Mówiłam ci, że jesteś kochany?
-Tak, ale tego też mogę słuchać codziennie. No, otwórz.
Otworzyłam je, choć było tak ładnie zapakowane, że aż żal było je otworzyć. Kiedy rozerwałam ozdobny papier nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był IPhon4s.
-Mam nadzieję, że ci się podoba.
-Żartujesz sobie, prawda? Oczywiście, że mi się podoba! Ale ja nie mogę go wziąć.
-A to dlaczego? To jak się do mnie dodzwonisz?- Nie wiedziałam co powiedzieć. On przecież był strasznie drogi, a on chciał mi go jeszcze sprezentować!
-A co powiem rodzicom? Że rozdawali na ulicy do przetestowania?
-Myślałem, że mi ich przedstawisz…
-Teraz?- spytałam, ale jego odpowiedź była całkowicie do przewidzenia
Po chwili byliśmy już przed drzwiami od mojego mieszkania. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Moja siostra, która właśnie chciała gdzieś wyjść i stała na korytarzu zobaczyła Nialla. Na jego widok zaczęła piszczeć jak opętana. Nawet nie wiem dlaczego. Przecież wiedziała o nim. Pewnie i tak strasznie to przeżywała. Kiedy te wrzaski usłyszała moja mama, która właśnie była w kuchni, szybko wybiegła z tam tond z ręcznikiem i łyżką wazową w ręce. Na widok nieznanej jej postaci także dołączyła do Agi i krzycząc zaczęła obkładać przestraszonego Irlandczyka tym, co właśnie trzymała.
Musiałam jak najszybciej wkroczyć do akcji. W końcu obie się uspokoiły, a Nialler trochę odetchnął.
 -Mamo, wiesz, kogo właśnie pobiłaś tą łyżką? To jest Niall Horan! Z tego zespołu, którego ciągle słucham.- wyjaśniła Agnieszka.
-Ale on jest przecież Anglikiem. Co on tu…-Coś wpadło jej do głowy. -To ty jesteś tym chłopakiem, którego poznała Olivia?- zwróciła się do niego po Angielsku z całkowitym spokojem, co on potwierdził.- A więc proszę za mną.- złapała go za rękaw i zaprowadziła do pokoju obok, a następnie zamknęła drzwi.
Razem ze siostrą stanęłyśmy przed drzwiami i przyłożyłyśmy uszy do nich.
-Jak mogłeś zrobić cokolwiek mojej córce?- Zaczęła rozmowę na osobności.
-Ale ja ni…- oczywiście nie dała mu dojść do słowa.
-Wiesz jakie to może mieć skutki? Ona jest jeszcze młoda, został jej rok szkoły, pomyślałeś może, co inni o niej powiedzą?- Czekała na jego odpowiedź.
-Tego wieczoru, była u nas, u mnie- poprawił się- w domu, ponieważ Viktoria poszła na randkę z moim znajomym, a kiedy na nich czekaliśmy, po prostu byliśmy zmęczeni i zasnęliśmy. Nic się nie wydarzyło. Niech pani wybaczy, ale poznałem Olivię miesiąc temu, a  znam ją bardziej niż państwo. Ona nigdy by do niczego nie dopuściła.- wyjaśnił spokojnie- i ja naprawdę kocham ją i chciałbym prosić panią o jej rękę.
Mojej mamie odebrało mowę. Po chwili drzwi się otworzyły, a ja szybko oddaliłam się od nich, ale po spojrzeniu mamy było widać, że wiedziała, że podsłuchiwałam. Podeszła do mnie i spojrzała na mnie.
-Czy to jest ten jedyny?- spytała najspokojniej niż kiedykolwiek.
-Tak.-odpowiedziałam bez wahania.
-No, to widzę, że nie mam innego wyjścia niż przeprosić cię, że nie chciałam cię słuchać przedtem i dać wam wolną rękę.- Powiedziała ze łzami w oczach.- pod warunkiem, że skończysz najpierw szkołę, bo bez tego ani rusz.
-Nie miałam innego zamiaru.-też się rozpłakałam i przytuliłam się do niej.
Po tych czułościach podeszła do chłopaka.
-Witaj w rodzinie, Niall- Przytuliła go, co on odwzajemnił
-Dziękuję, pani.
-Możesz mi mówić mamo, jeśli chcesz.
-Bardzo chętnie, mamo.-Niall nie wytrzymał. U niego też zauważyłam łzę szczęścia.

____________________________
-Z tego co pisałam niedawno 27 rozdział miał być ostatnim, ale trochę się przedłużyło i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca.:)
-Trochę nie podoba mi się zakończenie, ale i tak po wielu przeróbkach wychodził taki efekt, więc tak musi być.
-No i pytanie do was. Oglądaliście wczorajszego twitcama? Niall podszedł do komputera i zaczął czytać, to, co pisałyśmy i na głos powiedział come to Poland. Niby tylko przeczytał, ale strasznie się tym jaram. (Jak on to pięknie powiedział...<3) 
                                                                   (2min. 17sek)

środa, 29 sierpnia 2012

XXXVI


Rozdział 36


Olivia




Po  locie samolotem byliśmy już w Polsce. W domu. To była najgorsza podróż w moim życiu. W prawdzie dziś mieliśmy lecieć samolotem, ale całkiem w inne miejsce i w całkiem innym towarzystwie. Wszystko zapowiadało się tak pięknie. Nie tylko dzień, ale i całe wakacje. A teraz? Bumm i nic nie ma.
Na lotnisku czekała na nas moja mama i siostra. Ona nie ma prawa jazdy dlatego Viki rodzice też już tam byli, przez co jej humor jeszcze się pogorszył. Ona nadal miała do nich żal, że ciągle się kłócili. Z wielkim grymasem podeszłam do mojej rodzicielki. Na jej twarzy nie było ani trochę złości. Było tylko zmartwienie. Co ta jej córka robiła przez ten miesiąc z dala od niej? Pewnie tata wszystko jej już powiedział. Oczywiście wszyscy teraz znają jego wersje. Że zamiast wracać na noc do domu byłam u jakichś chłopaków w domu. Czemu akurat dziś musiał przyjechać i zniszczyć nasze wszystkie plany?
-Kochanie! Martwiłam się o ciebie.- powiedziała ze łzami w oczach.- Dobrze cię widzieć.
-Mi ciebie też, ale chciałabym teraz  być w Anglii.
-Tak ci się tam podobało? No, właśnie. Jak tam inny świat? Byłaś na placu Piccadilly? Widziałaś Big Bena?- wypytywała.
-A byłaś na tej karuzeli?- dodała moja młodsza siostra Agnieszka. Razem z mamą nie dały dojść mi do słowa, a te wszystkie miejsca przypominały mi Nialla.
-Tak. Widziałam to wszystko i było wspaniałe, ale musiałam już wracać, ponieważ ktoś wymyślił jakieś niepotrzebne historie!- wreszcie doszłam do głosu.- Mamo, z tym chłopakiem nie było tak jak tata mówił.- Nastała cisza. No, tak ona na pewno myśli, że spędziłam z nim noc, a im o nikim nie wspomniałam, kiedy dzwoniłam do nich.
-Chodźmy, już późno, a ty pewnie jesteś głodna.- zmieniła temat.
W szóstkę wcisnęliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do domu. Podjechaliśmy pod nasz blok i pożegnaliśmy się z państwem Rogasz, którzy nas podwieźli. Biedna Viktoria. Ona jest w takiej samej sytuacji jak ja, tylko tyle, że ona przez miesiąc nawet się nie odezwała.
Weszliśmy do środka i zapaliłam światło na korytarzu. Zostawiłam tam walizki i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a po chwili do środka weszła Aga.
-Hej, ostatnio jak dzwoniłaś, mówiłaś, że zdobyłaś autograf Nialla. Masz go? Na prawdę?- dosiadła się do mnie.
-A jeśli bym skłamała i bym go nie miała?
-Zniszczyłabyś marzenia szesnastolatki, która myślała o tym od tygodnia. To masz go czy nie?
-Nie.- już chciałam jej powiedzieć, kim był dla mnie Niall, zresztą nadal jest, ale ona rzuciła coś w stylu „Hmm, wiedziałam.” I wyszła z pokoju.


                           
                    * * * 2 tygodnie później * * *



Odkąd wróciłam do polski minęło już czternaście dni – dwa tygodnie bez Nialla i reszty chłopaków. Mój ojciec już wrócił z Anglii, ale telefonu nadal mi nie oddał. Powiedział, że lepiej będzie kupić mi nowy, niż oddać mi stary, bym od razu do niego zadzwoniła. No, a gdy ja zaczynam temat Nialla, nikt nie chce mnie słuchać. Tak więc nikt nie wie, że jest on moim chłopakiem, że poznałam całe One Direction, a mój tata swoim przyjazdem wszystko zniszczył. Wysłuchała mnie jedynie Agnieszka i teraz ona pomaga mi w każdej sytuacji, bym mogła skontaktować się z moim blondaskiem.
Moim? A może on już o mnie zapomniał? Przecież wtedy wyjechałam tak bez pożegnania i bez wszystkiego, a on nawet nie wie gdzie mnie szukać, przecież nie mówiłam mu na dokładnie na której ulicy mieszkam. Może znalazł sobie jakąś nową dziewczynę. Może stwierdził, że nie będzie na mnie czekać przez całe życie...
Rozpłakałam się na samą myśl o nim i o tym, że nie będziemy już razem. Podobnie przeżywa to Viktoria. Z tym, że ona musi jeszcze znosić kazania swoich rodziców o tym, że nie można wyjeżdżać tak bez uprzedzenia, że się o nią martwili i w ogóle. Biedaczka musi tego wszystkiego wysłuchiwać. Dlatego większość czasu spędza w moim domu. Razem jakoś dajemy radę. Dzisiaj postanowiłyśmy z Viktorią wybrać się do miasta na jakieś małe zakupy na poprawę humoru. Wyszłyśmy na zewnątrz i ruszyłyśmy do naszych ulubionych sklepów. W pewnym momencie zauważyłam trójkę dziewczyn w naszym wieku, które stały nad kolorowym plakatem.
-Na pewno zdobędę autograf One Direction!- piszczała jedna.
-Po co mi autograf. Ja zdobędę Nialla!- powiedziała druga.
-Nie mogę uwierzyć, że to już dziś! Cały tydzień czekałam!
Kiedy to usłyszałyśmy, a mówiły głośno spojrzałyśmy na siebie nawzajem i popędziłyśmy w stronę zawieszonej kartki.
One Direction 15.08.2012! 19.00
W naszym mieście koncert sławnego zespołu! Po raz pierwszy w Polsce!
Wstęp wolny. Zapraszamy!
-Myślisz o tym co ja?- spytała blondynka, znając odpowiedź
-Przyjechali tu dla nas!- wykrzyknęłam, a ludzie zgromadzeni wokół plakatu i przechodzący dziwnie się na mnie spojrzeli.
Moje życie znów nabrało kolorów. Teraz liczyło się tylko to, że kocha mnie i przygotował to wszystko dla mnie. Teraz jedynym problemem będzie dostać się do nich, ponieważ wokół nich będzie mnóstwo dziewczyn.
Do całkowitego rozpoczęcia mieliśmy trzy godziny, a więc bardzo mało czasu. Szybko popędziłyśmy do domu ja do siebie, a Viki do siebie i umówiłyśmy się u mnie za półtorej godziny.
Wyjęłam z szafy moją białą bokserkę, a na nią założyłam czerwony sweterek. Potem wybrałam moje niebieskie jeansy. Zanim się obejrzałam przede mną stała  moja przyjaciółka, która już była gotowa.
-Wyglądasz rewelacyjnie- pochwaliłam ją.
-Ty też, ale czegoś ci brakuje.- Zaczęła przeszukiwać moją biżuterię i po chwili wyjęła mój naszyjnik w kształcie zegarka i zawiesiła mi na szyi.- Teraz jest idealnie.
Viki także wyglądała bardzo dobrze. Różowa bluzka świetnie wyglądała z butami tego samego koloru i niebieskimi spodniami. Wszystko dopełniał naszyjnik z napisem „believe”. Teraz został do zrobienia lekki makijaż i można było wyjść.
-Mamo, wychodzimy.- zawołałam biorąc do ręki torebkę.
-A gdzie idziecie?- usłyszałam.
-Jest jakiś koncert.
-Dobrze, ale nie wracajcie późno
-Jasne.- odpowiedziałam i razem z Viki poszłyśmy w stronę, miejsca w którym odbywał się koncert. Nie mogłam doczekać się, kiedy znowu usłyszę ten cudowny głos. Na żywo. Ani się obejrzałam, a już byłyśmy na miejscu. Było tam już mnóstwo ludzi, w większości dziewczyny, więc nie za bardzo się tam wyróżniałyśmy, lecz i tak wierzyłam, że Niall mnie zauważy. Nie udało nam się dojść, całkowicie do sceny, ale byłyśmy dość blisko. Spojrzałam na zegarek – 18.55 Jeszcze pięć minut do rozpoczęcia. Jedyne co na razie było słychać to krzyki, piski i dużo więcej dziwnych okrzyków. W pewnym momencie na scenę weszli chłopcy.
Zaczęli oczywiście od What makes you beautiful a potem zaśpiewali inne swoje piosenki. Świetnie się bawiłam tak samo jak i Viktoria, ale nas obchodziło tylko to, co będzie potem. Całość zakończyli Everything about you.
-Słuchajcie, poszukujemy dwóch tancerek. Jedna musi być blondynką, druga brunetką. Zgłaszajcie się po zakończeniu.- ogłosił Harry. Potem wszyscy się pożegnali i wyszli.
-Słyszałaś?- powiedziałam
-Wiesz, myślę, że powinnyśmy się zgłosić- zażartowała.
-Jak chcesz. Myślę, że mamy małe szanse, żeby nas wybrali, ale jak chcesz…- odpowiedziałam jej żartem i poszłyśmy się ustawić w kolejkę, która już była niemała.





Niall




Ostatni raz widziałem Olivię dwa tygodnie temu. Przychodziłem pod jej dom w Londynie, ale się nie pojawiła. Od jej Ojca dowiedziałem się, że wróciła do Polski, a od niej dowiedziałem się gdzie mieszka. Niestety nie podała mi nigdy adresu, więc przede mną było niełatwe zadanie. Byłem załamany tak samo jak i Harry, który niedawno co odzyskał swoją dziewczynę. To on wpadł na pomysł, aby zrobić tam koncert. Kiedy byliśmy w rodzinnym mieście dziewczyn minął już tydzień rozłąki. Teraz trzeba było wszystko załatwić i nieco to rozgłosić. Tak, żeby one się dowiedziały. Odczekaliśmy tydzień, który trwał wieczność. 
Dziś był wielki dzień. Mogliśmy odzyskać nasze dziewczyny, ale przed tym musieliśmy obejrzeć dziwaczne tańce fanek, które chociaż nie potrafiły tańczyć, zgłosiły się, aby nas zobaczyć.
-Dziękuję, zostaw numer, to może oddzwonimy.- Mówiłem po raz setny.
-Jak chcesz, to możesz zadzwonić, nawet jeśli wybierzecie kogoś innego, albo jak będzie ktoś chciał pogadać, znaleźć sobie dziewczynę czy coś.- zaproponowała jakaś dziewczyna.
-Słyszeliście? Jak chcecie znaleźć sobie dziewczynę, to możecie zadzwonić.-Zaśmiałem się kiedy tamta wyszła.- Zayn ciebie to się tyczy.
- Kiedyś na Twitterze ktoś napisał tak: Zayn, u mnie jest 3 nad ranem i nie mogę spać, może zaprosiłbyś mnie do siebie?
-I co odpisałeś?- Zaśmiał się Louis.
-Że jest dziwna. No bo prawda.- wybuchliśmy śmiechem i wtedy otworzyły się drzwi. Do środka weszły te osoby, na które czekaliśmy.
Wszyscy wstaliśmy miejsc i pobiegliśmy w ich stronę. Cieszyłem się jak dziecko. Najpierw uściskaliśmy je wszyscy razem, a potem podszedłem i podniosłem do góry moją Olivię. Po chwili postawiłem z powrotem na ziemię, ale nadal nie wypuszczałem jej z objęć.
-Myślałem, że cię już nie zobaczę!- zacząłem i ją ucałowałem.
-Wiesz, że jakoś nudno było bez was?
-Chłopaki, te się chyba nadają, prawda?
-Słyszysz, Viki? Dostaliśmy się! A ja jakoś w to nie wierzyłam, że będziemy im odpowiadać.- Zażartowała Oli i dała mi buziaka.
-To był wielki fuks. Te dwie przed wami były całkiem niezłe.- Powiedziałem.
-No, i do tego Zaynowi się podobały- dodał Hazza
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.-Powiedział oburzony mulat.
-To może my już was zostawimy.- Powiedział Liam, który po chwili wyszedł razem z Louisem i Zaynem.
-Teraz to ja jestem u ciebie i mam nadzieję, że teraz to ty pokażesz mi swoje miasto?- Powiedziałem, kiedy zostaliśmy prawie sami.
-No, wiesz, to może nam trochę zająć, bo tu jest naprawdę dużo do pokazania.- uśmiechnęła się i zawiesiła mi się na szyi.- Może nawet więcej niż u ciebie.- Podarowała mi całusa. Jednego z takich, których mi brakowało.
-Ja bym chciał zobaczyć jakieś spokojne miejsce, gdzie teraz nie ma dużo ludzi.
-Znam takie jedno.- złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
 Założyłem okulary i czapkę i wyszliśmy. Szliśmy jakieś piętnaście minut. Było już dość późno, więc na zewnątrz było już ciemno. Całe szczęście nikt za nami nie szedł. Wreszcie doszliśmy do jakiegoś parku wyglądał raczej zwyczajnie, ale po chwili zamienił się w las. Jedynie co jakichś kawałek stała lampa. Alejka była dość długa, ale było warto. Na samym jej końcu stała Dobrze oświetlona, stara altanka.
-I co? Czegoś takiego w Londynie nie macie, prawda?
-No, nie takiego czegoś nie mamy.- przyznałem
Poszedłem do przodu i weszłam pod altanę.
-Hmm… Tu można by było potańczyć.- podszedłem do brunetki.- ale nadaje się też do innych rzeczy.
-Tak? Do czego?- zdziwiła się.
Klęknąłem przed nią.
-Do tego. Wyjdziesz za mnie?



poniedziałek, 27 sierpnia 2012

XXXV


Rozdział 35

Olivia




Leniwie otworzyłam zaspane jeszcze oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Dopiero wtedy spostrzegłam, że nie leże we własnym pokoju i łóżku, a w dodatku obok mnie słodko śpi, cicho pochrapując Niall.
No tak! Przecież wczoraj tu zasnęłam, podczas mojej niezbyt udanej lekcji gry na gitarze.
Uśmiechnęłam się lekko na samą myśl o tym. Jeszcze raz spojrzałam na Irlandczyka i po cichutku, by go przypadkowo nie obudzić wstałam z łóżka. Niestety jakoś mi to nie wyszło ponieważ, kiedy już podnosiłam się, on szybkim ruchem objął mnie w tali i rzucił powrotem na łóżko.
-Już chciałaś ode mnie iść?- zrobił smutną minkę. –Tak słodko wyglądałaś podczas snu…
-To raczej ty słodko wyglądałeś jeszcze w dodatku chrapałeś.
-Ja chrapałem?- udał oburzonego. –Niemożliwe.
-Tak, dosłownie przed chwilą.
-Aaaa, wtedy gdy udawałem, że śpię?- zaśmiał się.
-Ha! Oszust! –Rzuciłam się na niego i zaczęłam go gilgotać, ale jego nawet to nie wzruszyło i już po chwili role się odwróciły. –Ni-Niall! Prze- Przestań!- wydobyłam z siebie podczas nieopanowanej fali śmiechu.
-A co za to dostanę?- zapytał i na chwilę przerwał łaskotki.
-Hmmm. No nie wiem… zawsze za coś musisz dostać coś innego?- spytałam, a on potwierdził.- No, to chyba nie mam wyjścia.- Przybliżyłam się do niego i lekko cmoknęłam go w policzek.
-Wiesz, nie o takim czymś myślałem.- teraz to on zbliżył się w moją stronę i jego usta dotknęły moich warg łącząc się w długim, niezapomnianym pocałunku. Nie do końca długim, ponieważ do pokoju wszedł Liam.
-Rozkaz od dowódcy: dziś jedziemy z dziewczynami nad morze.- dopiero kiedy to powiedział spojrzał się na nas, a następnie trochę zawstydzony wyszedł.
-Słyszałaś? Rozkaz od dowódcy.
-Tak, ale po pierwsze nie mam tu stroju, a po drugie gdzie jest Viki? Przecież ja mam klucz od domu!- Na myśl o przyjaciółce zerwałam się z miejsca.
-Spokojnie, Harry przywiózł ją tutaj, a o nic się nie martw: Zjecie śniadanie i podjedziemy do was. Weźmiecie wszystko co potrzebne i jedziemy.- Uspokoił mnie.
-No, dobrze, ale najpierw idę do łazienki.
Weszłam do środka, ale po chwili wróciłam z prośbą o jakąś czystą koszulkę Nialla, bo moja po całym dniu i nocy nienadawana się zupełnie. Dostałam jeszcze ręcznik i tak mogłam ruszyć pod prysznic. Szybko się odświeżyłam i już byłam gotowa, aby pójść coś zjeść przed całym dniem atrakcji. Pół godziny później dołączyłam do wszystkich, którzy byli zajęci konsumowaniem posiłku. Następnie zaczęło się pakowanie potrzebnych rzeczy w czasie wycieczki i około 13. mogliśmy wreszcie wyjść.
-A ile to jest kilometrów? Przecież sama podróż zajmie nam cały dzień.- Zauważyłam, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
-Kto powiedział, że tam pojedziemy?- zażartował Lou.
-Przecież zawsze możemy polecieć.- Oznajmił Harry tak radośnie, że nam też to się udzieliło.
Z tego, co powiedzieli chłopacy, dowiedziałam się, że jechaliśmy na lotnisko, ale najpierw musieliśmy podjechać do nas, żebyśmy też się spakowały. Louis podjechał pod dom i razem z Viktorią szybko poszłyśmy zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i się przebrać. Przecież ja byłam w męskiej koszulce! Schyliłam się do torebki, żeby wyjąć klucz, ale kiedy podniosłam wzrok moje oczy powiększyły się ze zdziwienia.
-Tata? Co ty tutaj robisz?
-Pracuję. A przy okazji dowiaduję się strasznych rzeczy.- zdążyłam tylko wtrącić „co”, bo ciągnął dalej.- Co moja córka wyprawia! Wysłałem cię na wakacje. Żebyś poznała świat, a ty co? Poznajesz sypialnie?- Teraz, kiedy skończył monolog parzył na mnie zdenerwowany.
-Jak możesz tak o mnie myśleć? Viktoria była ze mną, a to są nasi znajomi.
-A ja jestem twoim ojcem, a to jest mój dom do którego nie mogłem wejść, kiedy chciałem. Wytłumaczysz mi to?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że akurat dziś spałam razem z Niallem. Przecież on nie wiedział, że tylko zasnęłam ze zmęczenia i tak wyszło, a poza tym on go w ogóle nie znał… Po chwili poczułam jak mój blondyn złapał mnie za ramie.
-A pan może czegoś tu szuka?- Wtrącił się.
-Tak. Mojej córki, ale kiedy przyjechałeś od razu jakimś cudem się znalazła.- Powiedział oburzony
-Niall, to mój tata- Wytłumaczyłam spokojnie.
-Oj, strasznie przepraszam- sprostował szybko swoje poprzednie słowa.- w takim razie miło mi poznać. Jestem Niall Horan.- chłopak wyciągnął dłoń ku mojemu tacie.
-Ale mi nie jest miło i nie życzę sobie, żeby Olivia przebywała w twoim towarzystwie.
-Co?- powiedziałam równo z Irlandczykiem.
-Żegnam pana.- Nialler nie wiedział co powiedzieć tak samo jak i ja.
-Ale my dziś mieliśmy jechać nad morze!- wreszcie powiedziałam.
-Wrócisz do polski, ja skończę, co muszę tu zrobić i pojedziemy nad morze. Nad nasze bałtyckie i z rodziną, a nie z jakimiś Anglikami- spojrzał na mojego chłopaka.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia do domu. Potem wrócił po Viktorię.
-Twoi rodzice na pewno też nie chcieliby cię widzieć w takim towarzystwie.-Zwrócił się do dziewczyny.
Zakluczył za sobą drzwi i już nie było wyjścia.
-Czy ty wiesz kogo właśnie wyrzuciłeś?- zaczęłam rozmowę w środku.
-To chyba ta chwila, w której mi to wytłumaczysz. No, zamieniam się w słuch.
-To byli chłopcy z one Direction, nasi znajomi, no i  mój chłopak. Nie dałeś mi nawet szansy, żebym mogła ci to powiedzieć.
-Kochana, ty też nie dałaś nam szansy, żebyśmy się dowiedzieli. Tyle razy dzwoniłaś i nawet nie wspomniałaś…- Zaczął się uspokajać.
-A jak byś zareagował z mamą?- Nie odpowiedział.
Poszłam do swojego pokoju i trzasnęłam za sobą drzwiami. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam blondaska, który trzymał telefon w ręce. Spojrzałam na swój.
Nowa wiadomość od: Niall
On mnie chyba nie lubi. Powiedz mu coś, bo nasze plany będą na nic.

Czekajcie, zaraz przyjdziemy
Wyślij do: Niall

 Postanowiłam nie zmieniać planów. Powiedziałam przyjaciółce, żeby spakowała swoje rzeczy, które chce zabrać, a ja zrobiłam to samo. Postanowiłyśmy wyjść przez okno i zanim ktokolwiek się obejrzy my będziemy w drodze na plaże. Niall nadal stał pod oknem i pomagał nam przenosić nasze torby przez okno. Kiedy zaczęłyśmy je przekładać do pokoju wszedł tatuś i niestety zauważył chłopaka.
-Wy tu jeszcze jesteście?- Wybuchł znowu.- Za minutę ma was nie być, bo wezwę policję!
-Lepiej idźcie. Coś wymyśle i zadzwonię.- powiedziałam do blondyna, a on strasznie posmutniał i z wielką niechęcią wsiadł do samochodu i pokiwał mi na pożegnanie. Odprowadziłam ich wzrokiem i już po chwili straciłam z pola widzenia.
Po całej tej akcji nastała cisza. Po chwili rozgniewany tata powiedział coś, co wstrząsnęło mną i Viktorią. Kazał oddać nam swoje telefony, a potem oznajmił, że idzie nam zarezerwować bilety na najbliższy lot do domu. Po kilkugodzinnej kłótni niechętnie, ze łzami w oczach spakowałyśmy walizki. Niedługo po tym nadszedł czas, aby pojechać na lotnisko. Podeszliśmy po odbiór biletów. Teraz nie mogliśmy się już wycofać mama wiedziała, że wracamy, a jej nie chciałam denerwować. Dalej poszliśmy na odprawę. Po 45 minutach siedzieliśmy już w samolocie. 
Teraz wszystko się skończy. Nie mam jak odezwać się do nich. Nie dam żadnej odznaki życia. 
Wakacje się zaczęły, a teraz się kończą. 
Znalazłam miłość, a teraz ją gubię. 
Zostają tylko wspomnienia. 
Wracam do rzeczywistości. Do szarego życia i nic tego nie zmieni.
 Żegnaj Londynie!
_______________________
Wiem, krótki ten rozdział, ale chciałam wam w nim tylko opisać, to bo jest już to jakaś część do końcówki. Tak sobie ustaliłam i tak ma być. Postaram się by następny był dłuższy. Następny, a może i przedostatni...
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i za ogromną liczbę wyświetleń - 12389 !! Uwielbiam was!