poniedziałek, 30 lipca 2012

XXX


   Rozdział 30

Olivia





Moje urodziny można ogłosić jako najlepsze i niezapomniane. Niall odwiózł mnie pod sam dom i niechętnie wypuścił mnie z auta. Wyszłam z niego i skierowałam się w stronę drzwi. Gdy stałam już przed nimi on podbiegł do mnie i obrócił o 180 stopni, tak, że patrzałam mu prosto w oczy, a on mi.
-Chyba nie chciałaś tak odejść bez pożegnania?- uśmiechną się i złożył na mych ustach romantyczny pocałunek, który według mnie mógłby trwać wiecznie. Zobaczymy się jutro?- zapytał, gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie.
-Oczywiście.
Wesoły Irlandczyk ostatni raz przytulił mnie i z powrotem wrócił do samochodu.  Co chwilę obracałam się i kiwałam chłopakowi, aż do chwili gdy zginął mi z oczu. Wreszcie odjechał, a ja zaczęłam szukać klucza w torebce. Znalazłam go i włożyłam do dziurki. Dopiero wtedy zorientowałam się, że drzwi są otwarte. Domyśliłam się , że pewnie Viki już wróciła. Tylko dlaczego tak prędko? Miała się bawić, a nie o dziewiątej siedzieć sama w mieszkaniu i się nudzić.
Cała w skowronkach weszłam do środka.
-Już jestem.- zawołałam przechodząc przez próg, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.- Viktoria, jesteś tu?
-Aha- odpowiedziała mi.
W podskokach poszłam w stronę pokoju. Na łóżku siedziała moja przyjaciółka.
-Wiesz co się stało? Niall zabrał mnie na…- chciałam zacząć jej wszystko opowiadać, ale ona cicho załkała.- Vikusia? Ty płaczesz?- zapytałam zatroskana, a ona zamiast coś mi odpowiedzieć, rozpłakała się jeszcze bardziej. -Viktoria… Co ci się
stało?- usiadłam obok i przytuliłam przyjaciółkę.
-No bo… Ha-Harry… On. Ja…- nie mogła z siebie nic więcej wydusić, a łzy zaczęły lecieć jej coraz szybciej. Podałam jej chusteczkę i kazałam jej się uspokoić.
Kiedy się trochę uspokoiła, na nowo zaczęła mi coś opowiadać.
-No bo ja byłam akurat z Anie na parkiecie i tańczyłyśmy sobie. Nie piłam za dużo, ale za to niektórzy chyba, aż za wiele.- Jej łzy znów zaczęły spływać po jej policzkach.- Podeszłam do jednego stolika, bo rozbolała mnie głowa i chciałam trochę odpocząć. Podeszłam tam chyba nie w tej chwili co miałam, bo Harry akurat też tam siedział. –Przytuliła mnie jeszcze mocniej i znów nie mogła powstrzymać napływu złości i rozpaczy.
-Spokojnie, spokojnie…- zaczęłam ją uspokajać, ale niestety bez wielkiego skutku. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się co tak naprawdę się stało. No ale jakoś nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Okazało się, że Harry za bardzo się upił i zdradził Viktorię z… Martą! Chciałam jej powiedzieć, że może był taki pijany, że nie poznał twarzy, no ale przecież ona jest blondynką! Nie wiem czy kiedykolwiek ona mu wybaczy. Kiedy dowiedziałam się tego zrozumiałam, że dalsze uspakajanie jej nie ma sensu, bo sama nie potrafiłabym wytrzymać, gdyby Niall zrobił coś podobnego. Poszłam do kuchni i zrobiłam nam herbatę. Siedziałyśmy sobie i rozmawiałyśmy, gdy nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
-Idę zobaczyć kto.- oznajmiłam Viktorii i wyszłam z sypialni.
To, a raczej kogo zobaczyłam strasznie mną wstrząsnęło, choć wiedziałam, że tu przyjdą. To były Marta i Ola.
-Gdzie Viktoria? Muszę jej wszystko wyjaśnić. Pewnie już o wszystkim wiesz?- spytała blond włosa.
-Tak, o wszystkim wiem, nie wiem tylko co tu jeszcze robicie! Wynoście się stąd!
-To nie tak! Olivia… To nie moja wina! Harry przyciągną mnie do siebie i zaczął całować. Ja- ja nie mogłam nic zrobić. On jest przecież silniejszy ode mnie. Chciałam się mu wyrwać, ale mi nie pozwolił!- zaczęła się tłumaczyć i płakać.- Proszę cię… Uwierz mi. To naprawdę nie moja wina… Gdzie Viktoria? Muszę jej to wszystko opowiedzieć jak było naprawdę. Ona go w ogóle nie zna…
-Po pierwsze gdyby go naprawdę nie znała, nie byliby razem, po drugie ona nie chcę cię widzieć, a po trzecie odkąd tu przyjechałyście, mamy same problemy, więc wynoście się stąd i to teraz!
-Ale jest prawie noc. Gdzie my będziemy mieszkać.- zapytała Ola.
-Nie obchodzi mnie to! Według mnie możecie mieszkać nawet pod mostem numer 4 w kartonie B! Wynocha z mojego domu!- Wypchnęłam je prosto za drzwi i zamknęłam na klucz. Odetchnęłam z ulgą i poszłam powrotem do Viktorii, która nadal przybita siedziała na łóżku.
-Wszystko słyszałaś?- zapytałam, na co ona pokiwała potwierdzająco głową.
- Myślisz, że mówiła prawdę?- spytała mnie z wątpliwością.
-Oczywiście, że nie. To ona go sprowokowała. Harry nigdy by czegoś takiego nie zrobił… Po prostu za dużo wypił i to jego błąd.- Siedziałyśmy tak przez chwilę w ciszy. W końcu zrobiłyśmy się strasznie senne i zasnęłyśmy.



Niall





Odwiozłem Olivię do niej, do domu i sam pojechałem do swojego. Nikogo tam jeszcze nie było, więc zrobiłem sobie coś do jedzenia i usiadłem przed telewizorem. Kiedy byłem w trakcie seansu  do środka wszedł Zayn z Louisem, którzy ledwo trzymając się na nogach prowadzili, a raczej nieśli nieprzytomnego Hazzę. Kiedy to zobaczyłem zerwałem się z miejsca i pomogłem im wejść.
-Dajcie mi Harrego, sami się zaraz przewrócicie!
-Co? Nie!  Oddaj mi mojego skarba.-  wymamrotał Lou ostatnimi resztkami sił. – Harrusiu, wróć do mnie…
-Jak wy tu przyjechaliście, bo chyba nikt z was nie kierował?- spytałem przejęty, ale kiedy usłyszałem, że przywiózł ich Alladyn zrozumiałem, że nie dowiem się od nich niczego co jest normalne, a chociażby prawdziwe. Zaniosłem loczka do pokoju i położyłem na łóżku. Ostatnie co zrozumiałem z jego dziwnej wypowiedzi to Viktoria, nic więcej. Wróciłem do salonu, gdzie Zayn i Louis spali na kanapie przytuleni do siebie, a Liam siedział w kuchni na krześle.
-Witaj Alladynie.- zaśmiałem się, a Liam zmarszczył czoło.
-Co? Jaki Alladyn? Ty coś ćpałeś, czy jak?
-Nie, no ale oni chyba tak, bo jak się ich zapytałem kto ich przywiózł to powiedzieli, że Alladyn.- znów zacząłem się niepohamowanie śmiać.
-Acha spoko. To i tak jeszcze nic w porównaniu z tym co robili tam.
-No… Zamieniam się w słuch.- usiadłem obok niego i oparłem brodę na rękach.
-Harry pożyczył od jakiejś dziewczyny pierścionek. Podszedł do mnie i zaczął krzyczeć mi prosto do ucha : Frodo, musimy zniszczyć ten pierścień! Zayn co chwilę wbiegał w ścianę wrzeszcząc : peron 9 i ¾. No, a Louis pytał się Elenor czy jest wolna. I czy to jest normalne?!
-Oczywiście, po prostu Zayn chciał dostać się do szkoły czarodziejów.- przez cały ten czas co chwilkę wybuchałem śmiechem, podobnie jak Liam.
-Zayn… Lepiej mi już o nim nie przypominaj…- przymknął oczy i obrócił lekko głowę.
-Jeszcze się nie pogodziliście? O co wam poszło?
-Mówię żebyś mi o nim nie przypominał.- nagle wybuchł i wyszedł z pomieszczenia. Ja także nie miałem co do robienia, więc poszedłem do mojej sypialni i tak jak rzuciłem się na łóżko, tak zasnąłem.
 _____________________

Rozdział troszkę krótki, no ale taki pisany na szybko.



          
  Sexy Zayn <3


sobota, 28 lipca 2012

XXIX

Rozdział 29


Olivia



Byłam zaskoczona tym co wszyscy razem dla mnie przygotowali. Najpierw myślałam, że o mnie zapomnieli, potem przyjechał po nas Niall, a teraz stałam przed moimi znajomymi, którzy na dodatek śpiewali mi sto lat. Przygotowali to tylko dla mnie, a ja myślałam, że o mnie zapomnieli… Nie wiedziałam co na to powiedzieć. Stałam przed nimi jak wryta, nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.
Oni jednak o mnie pamiętają, w dodatku przygotowali to wszystko.
Byłam znieruchomiała i bardzo szczęśliwa. Kiedy skończyła się piosenka, stanęła przede mną niemała kolejka. Wszyscy chcieli złożyć mi życzenia osobiście. Pierwsza była moja przyjaciółka, której chłopcy niechętnie ustąpili miejsca.
-Sto lat kochana i jeszcze więcej!- Zaczęła tuląc się do mnie- Szczęścia, które zresztą już masz, wspaniałych przyjaciół, których też zresztą już masz i żeby każdego dnia spełniały się twoje największe marzenia.- Wypowiedziała te słowa tak szczerze i miło, że wyglądała na jeszcze szczęśliwszą ode mnie, choć nie sądzę, że ktokolwiek mógłby dojść do wyższego stopnia szczęścia, niż ja w tej chwili.- A! No i jeszcze miałam ci powiedzieć, skąd mam te buty.- Odeszła kawałek dalej i za chwilę stała już przede mną z Anie.
-Mam nadzieję, że ci się podobają, bo pasują idealnie.- Powiedziała blondynka, także z wielkim zadowoleniem.
-To prezent od Anie.- Wytłumaczyła Viki.
-Dziękuję ci! Są śliczne.- Nie skłamałam. Naprawdę bardzo mi się podobały. Jak każda dziewczyna lubię wyglądać ładnie, tylko, że niezbyt często jest okazja, aby się tak ubrać.
-Najważniejsze, żeby ci się podobały i służyły. No, ja też ci życzę wszystkiego najlepszego.- Uściskałam Anie, która po chwili odeszła kawałek dalej, by dać trochę miejsca chłopcom.
Dalej otrzymałam życzenia od Louisa, Harrego, Liama, Zayna, a na sam koniec od mojego chłopca. Od każdego dostałam jakiś prezent.
-Tylko co dalej? Wielka sala, dekoracje, poczęstunek, ale czy da się rozruszać zabawę w dziesięć osób. Zadawałam sobie to pytanie. Kiedy ktoś włączył muzykę poczułam tak miłą atmosferę, że już wtedy wiedziałam, że nie będziemy się tu nudzić. Jako pierwszy na parkiet wszedł Lou, który tu także dobrze sprawdził się w roli komika. Rozweselił nas wszystkich i zachęcił do wspólnej zabawy. Przez kolejne piętnaście minut wygłupialiśmy się i śmialiśmy tak, że rozbolały nas brzuchy. Nawet nasze lokatorki były w miarę znośne. Wtedy stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał.
-Hazza! Lou!- to był wysoki brunet w wieku chłopaków, który właśnie wszedł do sali.- Witam resztę świętujących i miłe panie.- Ciemnowłosy uśmiechnął się w moją stronę.- Chyba jestem trochę za wcześnie, bo widzę, że prawie nikogo nie ma.
Nie wiedziałam kto to jest i byłam całkowicie zdezorientowana, ale na tym się nie skończyło. Zanim ktoś z nas zdołał dojść do słowa, do środka zdążyła wejść grupka kolejnych całkowicie nieznanych mi osób. Podchodzili do chłopaków i składali im życzenia. Widać było, że oni się znali, ale co tu robili i z jakiej racji składali im życzenia?! W końcu sala była zajęta i zrobiło się  tu strasznie duszno, a cały zespół zgiął mi gdzieś z oczu. W pewnym momencie dźwięki piosenek znanych artystów zostały zamienione na utwory One Directinon. W ogóle nie wiedziałam, co działo się w danej chwili, dlatego wraz z Anie i Viki wycofałyśmy się  i usiadłyśmy przy jakimś stoliku dalej obserwując całe to przedstawienie.
-Tu jesteście!- z całego tego hałasu udało mi nie usłyszeć znany mi głos Nialla. Wstałam i podeszłam do niego.
-Wytłumacz mi, co się dzieje. Myślałam, że przygotowaliście to dla mnie, a tu kolejne rozczarowanie- wyrzuciłam mu z pretensjami. Chłopak objął mnie jedną ręką, a drugą wskazał miejsce na które miałam usiąść. Przysiadł się do nas i nie wiedział jak coś powiedzieć.
-Jakoś tak wyszło, tego nie było w planach.-zaczął się tłumaczyć.
-Yhym. I co dalej? –Zapytała rozzłoszczona Viki.
-Daj mi skończyć. No, bo oni myślą, że organizujemy imprezę, nie na twoje urodziny tylko na nasze.
-Jak to WASZE?! –podkreśliłam.
-Sami o tym zapomnieliśmy, bo byliśmy zajęci najpierw koncertem, a potem organizowaniem twojego przyjęcia. Wczoraj powinniśmy obchodzić drugą rocznicę założenia zespołu i…- Nie dałam mu dokończyć, bo przez myśli przeszło mi, że to przeze mnie zaniedbują zespół.
-Przepraszam.
-Za co przepraszasz?
-Bo to wszystko przeze mnie. Gdybyście się mną ciągle nie zajmowali mielibyście czas dla siebie i na pewno nie zapomnielibyście… -zaczęłam mówić coraz ciszej.
-Co ty tam mamroczesz?- zapytał Niall, a ja troszkę głośniej odpowiedziałam mu, choć wiedziałam, że wszystko zrozumiał, tylko chciał abym powtórzyła.
-Że to moja wina.- smutno odparłam.
-Chodź na zewnątrz, muzyka trochę za głośno gra.- Tak jak mnie poprosił, tak zrobiłam. Razem z blondaskiem wyszłam z wypełnionej po brzegi i bardzo dusznej sali.
-To wcale nie jest twoja wina.- zaczął rozmowę już na powietrzu. Odeszliśmy dobry kawałek od klubu, ale i tak słychać było te głośne piosenki.- Po prostu zapomnieliśmy. Każdemu może się zdarzyć. Gorzej byłoby, gdybyśmy zapomnieli o tobie, o twoich urodzinach.- Uśmiechnął się do mnie.
-Wracamy?- spytałam i wskazałam na miejsce z którego przed chwilą wyszliśmy, na co blondyn pokiwał przecząco głową.
- Idź i powiedz dziewczynom, żeby dobrze się bawiły i na martwiły się o ciebie.- Uśmiechnął się tajemniczo.
Chłopak nie chciał mi powiedzieć o co chodzi i tylko posyłał mi uśmiech, z którego odczytałam, że ma plany na wieczór. Weszłam do środka i zaczęłam wyszukiwać dziewczyn w tłumie. Znalazłam tylko Anie. Przekazałam jej, że Niall zabiera mnie gdzieś, ale to niespodzianka i żeby powiedziała o tym Viki. Po chwili znów byłam na dworze i znów mogłam zobaczyć te przepiękne, niebieskie oczka oraz ten uśmiech, który tak bardzo lubię. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili zwolniliśmy i wolnym krokiem zaczęliśmy przemierzać puste ulice. Szliśmy wąską, brukowaną uliczką. Po obu stronach stały wysokie, stare budynki, które jedynie upiększały to miejsce. Skierowałam wzrok ku górze i spostrzegłam, że na niebie pojawił się już księżyc. Słabo widoczny, ale był. Szliśmy jeszcze kawałek i nagle Irlandczyk stanął.
-Doszliśmy do końca. Za tym rogiem jest główna ulica i jeśli tam pójdziemy, rozpoznają mnie, a potem tobie nie dadzą spokoju.- Zawrócił, a ja stanęłam.-  Chodź, mamy jeszcze inne atrakcje- zachęcał.
-Wstydzisz się mnie?
-Co ty mówisz?- Podszedł  i przytulił mnie.- Dlaczego?
-Bo jeśli byś się mnie nie wstydził to byśmy tam poszli.- Powiedziałam z udawanym grymasem.
-Ja? Ciebie?
-Tak- potwierdziłam
-Nigdy w życiu. A ty mnie?- spytał szybko.
-Czemu? Podobno miliony dziewczyn  strasznie mi zazdroszczą takiego chłopaka.- uśmiechnęłam się i dałam mu słodkiego buziaka.
-No to jeśli te dziewczyny są takie zazdrosne, to niech wiedzą jaką mają konkurentkę.- potem to on mnie pocałował.
-Idziemy?- spytałam
-Oczywiście.-złapał mnie za rękę i skręciliśmy w następną uliczkę.
-Panie przewodniku, proszę pokazać mi Londyn.- Przytuliłam się do niego i równym krokiem szliśmy przed siebie.
Rzeczywiście było tam mnóstwo ludzi, ale na początku podchodziły do nas tylko pojedyncze fanki. Męka zaczęła się dopiero, gdy ludzi zaczęło robić się coraz więcej i zawsze znalazł się ktoś kto z łatwością nas zauważał. Wokół nas zaczęło robić się tłoczno. Zaczęło mnie to trochę denerwować. W pewnym momencie blondyn stanął, a ja zrobiłam to, co on.
-Wiem, że chciałybyście autografy i zdjęcia, ale musicie mi wybaczyć- zwrócił się do reszty.- Jestem na randce z moją dziewczyną i chcielibyśmy pobyć sami.-wytłumaczył spokojnie.
Po tych słowach wszyscy zaczęli się rozchodzić, a my spokojnie mogliśmy iść dalej. Podeszliśmy do jakiegoś okienka, a Nialler nachylił się nad nim.
-Dwa bilety proszę.- Kobieta wydała mu je, a on zapłacił.
Tylko po co te bilety? Co on znowu knuje? Stanęliśmy w kolejce i czekaliśmy niecałe 10 minut.
-Proszę bardzo. Kolejne pięć osób zapraszamy.-zawołał pan, który sprawdzał bilety.
Irlandczyk podszedł do niego, przedstawił się i na coś go namawiał. Po chwili złapał moją dłoń i pociągnął do przodu. Dlaczego dziś wszyscy dokądś mnie ciągną?
-Zapraszam, panie przodem.- powiedział grzecznie.
I to było to! Kiedy w żarcie mówiłam, żeby pokazał mi miasto, ani przez chwilę nie myślałam, że zabierze mnie na London eye! I do tego Poprosił tego pana, żeby wpuścił nas do jednej kapsuły tylko we dwoje, a nie w piątkę z innymi ludźmi. Weszłam do środka, a on zamknął za nami drzwi. Karuzela ruszyła bardzo wolno i w takim tempie jechaliśmy coraz wyżej. W końcu nie służy ona do szybkiej przejażdżki, tylko do obejrzenia panoramy Londynu, która była naprawdę przepiękna.Kiedy byliśmy u góry i wszystko było w zasięgu naszych oczu chłopak wstał i zaczął pokazywać mi różne miejsca.
-Zobacz, stamtąd przyszliśmy.-  Pokazał palcem. – a tam często jeździmy.
On był w swoim żywiole, a ja uważnie słuchałam tego, co mówi. Tam było wspaniale i do tego nikt nam nie przeszkadzał. Podróż trwała 45 minut, więc kiedy wysiadaliśmy zaczęło się ściemniać. Gdy wyszliśmy i stanęłam na ziemi czekało na nas już mnóstwo reporterów.
-Pewnie ktoś ich zawiadomił, że tam jesteśmy- powiedział chłopak.- no a uciec nie mogliśmy. Sami weszliśmy w pułapkę- powiedział rozzłoszczony na samego siebie.
-Nie przejmuj się, mówiłeś mi, że tak może się stać- pocieszałam go.
Gdy zrobiliśmy kilka kroków do przodu okrążyło nas pełno ludzi z mikrofonami i dyktafonami.
-Niall, czy to twoja nowa dziewczyna?
-Od jak dawna jesteście razem?
-Czy to ta dziewczyna z którą niedawno byłeś widziany?
Blondyn, starał się spokojnie udzielać odpowiedzi na różne tego typu pytania. Rozdał też kilka autografów i wtedy poprosił, by wszyscy rozeszli się, gdyż tego wieczoru chcę zostać sam ze mną. Prawie wszyscy ustąpili i odeszli w swoją stronę. W dalszą drogę szliśmy tylko we dwoję. Zaczęło robić się coraz ciemniej, a księżyc nabierał coraz to intensywniejszego koloru.
Doszliśmy do brzegu rzeki Tamizy.
-Ale tu pięknie. –wydusiłam z siebie.
Lampy oświetlały całe to miejsce i dodawały mu uroku. Nasze odbicie leżało na wodzie i razem wpatrywaliśmy się w nie. Z oddali dało się słyszeć nutki starych romantycznych piosenek. Kawałek dalej można było zauważyć kręcące się Londyńskie Oko. I można pomyśleć, że jeszcze kilka minut temu to my w dwóje siedzieliśmy tam i obserwowaliśmy te cudowne widoki. Wszystko było idealnie. Lepszych urodzin w życiu bym sobie nie wymarzyła. Po chwili usłyszałam znajomą mi piosenkę.
-Kocham, tę piosenkę- zerwał się z miejsca.
-Naprawdę?- zdziwiłam się
-Myślisz, że faceci nie lubią takiej muzyki?
-Nie, ale też ją strasznie lubię tę piosenkę- roześmiałam się
Chłopak wstał z miejsca.- Mogę panią prosić do tańca?- wyciągnął dłoń w moją stronę
-Oczywiście, proszę pana, panie przewodniku.- Podałam mu swoją rękę i przytuleni do siebie zaczęliśmy tańczyć do rytmu piosenki


Powiedz mi, jeśli masz problem,
Powiedz mi, jeśli to stoi na twej drodze,
Powiedz mi, jeżeli coś Cię niepokoi,
Powiedz mi, co powinienem mówić,
Wiesz, że zrobiłbym niemal wszystko,
Wiesz, że zmieniłbym świat,
Wiesz, że zrobiłbym niemal wszystko dla swojej dziewczynki,
Powiedz mi, jeśli masz problem
Powiedz mi, co czujesz,
Pokaż mi, jeżeli masz złamane serce,
Wiesz, że nigdy nie musisz nic ukrywać,
Wiesz, że zrobiłbym niemal wszystko,
Wiesz, że pokolorowałbym niebo,
Wiesz, że zrobiłbym niemal wszystko dla Ciebie, moje inspirujące światełko,

Refren:
Ponieważ jesteś moją gwiazdką, świecącą teraz na mnie,
Miłości z innej bajki, potrzebuję dla Ciebie,
Jesteś moją świecącą gwiazdką, moją gwiazdką,
Miłości z innej bajki, potrzebuję dla Ciebie,
Jesteś moją świecącą gwiazdką,


____________________________________________________________
Chciałam dodać już wczoraj, ale jakoś brakowało mi weny, żeby dokończyć

poniedziałek, 23 lipca 2012

XXVIII


Rozdział 28




Olivia




Chłopcy byli na scenie, a my za nią. Nie przeszkadzało mi to, bo i tak świetnie bawiłam się z Viki. Cały zespół miał jakieś szalone pomysły, które co chwile któryś z nich realizował. Harry zmieniał słowa z piosenki, Niall próbował przeskoczyć przez Louisa, a Liam zabierał telefony fankom i nagrywał to, co działo się na scenie. Czas zleciał nam bardzo szybko i zanim się obejrzałyśmy była już 22. Koncert dobiegł końca, ale nikt jakoś nie chciał opuścić tego miejsca.
Wreszcie pięciu przyjaciół dołączyło do nas, a ja popędziłam w stronę blondaska, trzymając w ręku butelkę z napojem.
-Świetnie wam poszło.-powiedziałam, a on mnie objął.
-Musiało nam świetnie pójść.- oznajmił i uśmiechnął się. –Przecież nie możemy być gorsi od ciebie. No, ale w sumie i tak byłaś lepsza.
 -Ja? Lepsza?- Roześmiałam się.
 -Noo… Nie słyszałaś tych wszystkich pisków, gdy wyszłaś?
-Aha. Spoko. Ja i tak wiem swoje- powiedziałam i dałam mu soczystego buziaka prosto w dzióbek.
-A to za co?- Spytał zdziwiony.
-Bez okazji. Nie mogę już pocałować mojego chłopaka bez powodu?- Spytałam.
-Oczywiście, że możesz.- Odpowiedział mi szybko.- Oby więcej takich bez powodów.- Zaśmiał się.- Wiesz, bo nam wyszło, ale musimy się jeszcze postarać, żeby Viktorii i Harremu udało się być razem.
-Myślę, że to się niedługo stanie nawet i bez naszej pomocy.
-Masz rację. Rozmawiał dziś z nią rano przez telefon a jego mina i zachowanie- bezcenne.- Wybuchł śmiechem.
Do naszej rozmowy dołączył się Lou, który dokończył historię o na śmierć zakochanym loczusiu.
-A tak konkretnie, to gdzie oni teraz są?- spytałam i zaczęłam rozglądać się wokół. Moje spojrzenie zatrzymało się dopiero w pewnym momencie, a kąciki ust uniosły się. Puknęłam chłopaków w ramię i kazałam im szybko spojrzeć w to samo miejsce, od którego ja nie mogłam  oderwać wzroku. Teraz patrzeliśmy w trójkę na Harrego obejmującego Viki, a ona z zawieszonymi na jego szyi rękoma, odwzajemniała jego bardzo romantyczny pocałunek.
-Teraz widzisz?- spytałam Niallera.- poradzili sobie nawet bez nas.
-No, no. Choć Lou, trzeba im pogratulować.- Na te słowa usłyszałam tylko głośne uuuu…. i oklaski.
-Cicho! Uciszyłam ich. -Zawstydzą się i będą na was źli. Spokojnie, i tak nam wszystko później powiedzą.




Wiktoria





Harry obiecał mi niezapomniany dzień  i taki właśnie był. Cały czas byliśmy tak blisko siebie. Mówiliśmy sobie wszystko, a poza tym byliśmy na jednej randce, z której z resztą musieliśmy szybko wracać, z powodu Liama, ale dziś zbliżyliśmy się do siebie na tyle, że nigdy nie zapomnę tego dnia.
-Zdradzę ci pewien sekret, dobrze?- powiedział nadal mnie przytulając.
-Acha. Jaki to sekret?
-Wtedy, kiedy się poznaliśmy, od razu mi się spodobałaś.- powiedział czułym głosem.
-Jeśli to ta tajemnica, to ja też mam taką jedną.- zbliżyłam się do niego i szepnęłam mu prosto do ucha- Ty mi też
-Ha! Co ja tu widzę?!- przed nami stał Louis. Przyszedł tu niewiadomo skąd.- Nie, no stary, gratuluję nowej dziewczyny.
Strasznie się tym speszyłam. Spojrzałam na Harrego, który jak zauważyłam czuł się zupełnie, jak ja w tej chwili.  Jego policzki się zarumieniły i nerwowo przygryzywał dolną wargę. W pewnym momencie jego wzrok powędrował prosto na przyjaciela. Z jego miny mógł jedynie odczytać, to aby mu nie przeszkadzał. Za chwilę dołączyła do nas Olivia z Niallem.
-Lou chodź tu!- powiedziała.
-Nie, nie, zostań.-zatrzymałam go, a loczuś się na mnie spojrzał. –No co? Jest późno, jestem zmęczona, a wszyscy chodzicie w tą i powrotem, zamiast jechać do domu.
-No, to chodźmy śpiąca królewno.- Wszyscy się zaśmieli, po czym razem skierowaliśmy się ku wyjściu.
Na dworze było trochę tłoczno, bo wszyscy jeszcze nadal opuszczali widownię. Kiedy ktoś zauważył, że  zespół też właśnie wychodził, zaczęło się najgorsze. Piski, wrzaski i przepychanki. Całe szczęście, że niedaleko byli ochroniarze, bo te wszystkie dziewczyny tak bardzo się przepychały, że ja i Oli prawie co nie zostałyśmy odepchnięte gdzieś na bok. Chłopcy ze względu na nas nie rozdawali dużo autografów, więc w miarę szybko siedzieliśmy już w samochodzie. W czasie drogi do domu każdy z nas opowiadał o swoich wrażeniach, których doznał dzisiejszego wieczoru. Jedyną rzeczą o której nie było mowy, były szczegóły z mojej i Harrego rozmowy po koncercie. Rozmowy, bo o reszcie, jak sądzę każdy już wiedział. Jedynej osobie której to powiem, to Olivia, ale dopiero w domu. Wreszcie samochód stanął. Byliśmy na miejscu.
-Co jutro robicie?- spytała Olivia resztę.
-My? Jutro? Nooo, ten… -Nialler zaczął się zapowietrzać.- Co my jutro robimy?
-Jak to co? Jutro idziemy na… na ten, yyy… -Hazza próbował coś wymyśleć.- Jak to się nazywa? Ten, nooo…
-Wywiad!- wykrzyknął Niall.
-A nie możecie go przełożyć?- zrobiłam maślane oczka.
-Nie, bo to jest naprawdę, naprawdę ważny wywiad.- Podkreślił Liam.
-To szkoda bo jutro są moje…
-Na pewno nie będziemy mogli. To jest wywiad z samą Jennifer Lopez!
-Jennifer Lopez?- wszyscy spojrzeliśmy na Louisa.
-Tak. Właśnie tak nazywa się ta miła pani, która chce przeprowadzić z nami wywiad.- powiedział stanowczo Lou.
-A no tak. Skojarzyło mi się z tą piosenkarką- odpowiedział Harry z naciskiem na „tą piosenkarką”.
-No to trudno. Spotkamy się przy następnej okazji. –Powiedziała zasmucona.
Podeszłam do wszystkich po kolei i pożegnałam się przyjaznym uściskiem. Na koniec został Harry. Cmoknęłam go w lekko w policzek i uśmiechnęłam się. Po jego minie można było wyczytać, że myślał o czymś więcej, ale trochę wstydziłam się pocałować Harrego przy wszystkich. Olivia także uściskała każdego z kolei i razem wróciłyśmy do domu. O dziwo dziewczyn jeszcze nie było.
-Ale mi się spać chceee… Mogę iść pierwsza wziąć prysznic? –poprosiłam Olivię.
-Yhym i tak zawsze idę druga.- odpowiedziała mi i usiadła na sofę. Ja popędziłam szybko do sypialni po piżamę. Umycie się zajęło mi niecałe dziesięć minut. Nawet Oli się zdziwiła. Gdy wyszłam z łazienki udałam się prosto do naszego królestwa snów. Nie zajęło mi dużo czasu zanim usnęłam, bo nawet nie pamiętam kiedy moja przyjaciółka do mnie dołączyła.





Olivia






-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam.- To były pierwsze słowa, które usłyszałam zaraz po moim przebudzeniu. Do pokoju weszła Viki niosąc tace z śniadaniem.- Wszystkiego naj, kochana!
-Dziękuję i dziękuję. Za życzenia i za jak sądzę zrobione dla mnie śniadanko.- wyciągnęłam ręce ku przyjaciółce i mocno ja uścisnęłam.- Na szczęście ty jesteś i pamiętasz o mnie.
-Nie przejmuj się. Oni są ciągle zajęci. Cały czas próbują powiększyć szanse na marzenia i musisz im to wybaczyć.- próbowała mnie pocieszyć.
-No, ale nawet Niall zapomniał?- zapytałam zawiedziona.- A wczoraj nawet nie dali mi dojść do słowa.
-Będzie dobrze. Przecież w dwójkę też potrafimy się świetnie bawić.
-Noooo…- Po tej sylabie zadzwonił mój telefon. Prędko wstałam i wzięłam go do ręki.
Połączenie z : mama
Nie zdążyłam nawet się przywitać bo od razu zaczęli śpiewać piosenkę urodzinową, tą samą co Viki kilka minut temu.
-Sto la, sto lat, niech żyje, żyje nam. Sto la, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam… Niech, żyje, nam! Kto? Olivia!- zaśpiewała mi cała rodzinka.
-Ha ha! Tradycyjna piosenka musi być.- od razu poprawił mi się humor.
Ja zaczęłam rozmowę z rodzicami, a Viktoria wyszła, aby mi nie przeszkadzać.
-No a jak. – zaśmiała się- Przyszedł już list z prezentem?- spytałą mama
-Tak, i dziękuję. Wczoraj świetnie się bawiłyśmy z Viktorią.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę i wmówiłam mojej młodszej siostrze, że nawet zdobyłam autograf Nialla Horana, bo jak zrozumiałam z rozmowy jest ona jego wielką fanką jak i całego zespołu. Widać, że to moja siostra…Dziewczyna ma gust do chłopaków.
Po zakończonej rozmowie poszłam do kuchni gdzie na krześle siedziała Viki i grzebała coś w swoim telefonie. Po cichutku przybliżyłam się do niej. Gdy byłam już schowana za krzesłem zaczęłam przyglądać się co ona tam robi. Niestety jej bujne, długie włosy nie pozwoliły mi odczytać wiadomości. Zauważyłam tylko, że sms był do Harrego.
-Buuu!- Krzyknęłam jej do ucho, a ona wstrząsnęła się i szybko zakończyła poprzednią czynność.
-Co ty chcesz żebym ja zawału dostała?!- wykrzyknęła z udawaną złością.
-No! Skąd wiedziałaś?!- zaśmiałam się i usiadłam na krześle obok.
- To co dzisiaj robimy? - Zapytała Viktoria.
- A która jest godzina? - Odpowiedziałam pytaniem. Przeciągnęłam się ziewając przy tym niemiłosiernie.
- 11:00. - Viki uśmiechnęła się do mnie. - Może jakieś zakupy? - Poruszyła zabawnie brwiami i lekko szturchnęła mnie łokciem w bok. Westchnęłam głośno. Nie bardzo cieszyła mnie myśl, że przez co najmniej 4 godziny będę zmuszona chodzić po sklepach. Chociaż z drugiej strony nie warto przesiadywać całymi dniami przed telewizorem, bo nie codziennie ma się osiemnastkę. Niall i reszta chłopaków mieli cały dzień zawalony tym wywiadem z Jennifer Lopez.
Dziwne, Harry miał racje – dokładnie jak ta piosenkarka…
Więc dlaczego my nie miałybyśmy się trochę nie rozerwać.
- Okej. - Wstałam z miejsca i posłałam przyjaciółce szczery uśmiech.
- Super! - Pisnęła i przytuliła mnie do siebie. 
Przyjaciółka od razu wpadła do łazienki. Po drodze jednak zabrała ze sobą jakieś ciuchy i zamknęła się w toalecie. Eh, za krótko to nie potrwa... Westchnęłam i udałam się do sypialni z nadzieją odnalezienia jakiś ciuchów na wyjście. Otworzyłam wielką szafę i usiadłam na łóżku.
- W co ja mam się ubrać? - Zapytałam samą siebie i podparłam brodę na rękach. Po chwili odwróciłam się i ujrzałam moją przyjaciółkę. Była ubrana w to, a włosy miała ciasno spięte w kucyka.
-Jak tam? Gotowa?- zapytałam przyjaciółkę.
-Tak, ale ty jeszcze nie.- odpowiedziała i zaczęła mnie pośpieszać.
Gdy wreszcie wyszła, swój wzrok znów zawiesiłam na szafie. Tyle rzeczy, a nie ma się w co ubrać.
Po kilku minutach gapienia się w mebel zdecydowałam się na to.
Wzięłam szybki prysznic, a włosy zostawiłam rozpuszczona na ramionach. Weszłam do salonu gdzie na kanapie wygodnie siedziała Viktoria.
- Możemy już iść? - Zapytałam chowając do torebki portfel i komórkę. Blondynka uśmiechnęła się w moją stronę i kiwnęła głową. Wstała z miejsca i ruszyłyśmy ku wyjściu. Miałyśmy w planie iść do centrum miasta i tam poszukać jakieś nowe ciuszki. Dojście do niego zajęło nam jakieś 25 minut. Rozmawiałyśmy na różne tematy. Chłopaki, ubrania, gwiazdy, ubrania... I tak w kółko. Przez następne 3 godziny chodziłyśmy po różnych sklepach. Większość z nich była koszmarnie droga i nie stać nas było na takiego typu wydatki, ale zawsze przecież można to obejrzeć.
-O Boże! Musisz to kupić!- wrzasnęła Viki, tak że wszyscy wokół nas, spojrzeli się prosto w naszą stronę.
-Ale… No nie wiem. Gdzie ja to w ogóle ubiorę? Jak ci się tak podoba to kup dla siebie. –Była to bluzka, która według mnie była zbyt elegancka, a przecież ja takich rzeczy nie noszę.
-Zobaczysz. Będzie jeszcze okazja! A do tego tobie ten kolor będzie pasował do twojego koloru włosów.-Zachęcała mnie dalej.
-Nieee… zobacz ile to kosztuje! Kupię to i tylko będzie leżała w szafie…
-To nie kupuj. Dostaniesz ją ode mnie w prezencie.- uśmiechnęła się i zagoniła mnie prosto do przymierzalni.
Niechętnie tam poszłam i przymierzyłam ją.
-Ładnie?- spytałam niechętnie kiedy ją ubrałam.
-Idealnie. Wygląda tak, jakby była dla ciebie stworzona, a okazja będzie i to nie jedna żeby ją ubrać.- powiedziała pełna entuzjazmu i zasłoniła kotarę, abym się ubrała w swoje rzeczy.
Ze sklepu wyszłam trochę niezadowolona z zakupu, ale z resztą to nie ja płaciłam, więc tak jakbym nic nie straciła. Obeszłyśmy resztę sklepów, czyli wszystkie koło których przechodziłyśmy. Viktoria chyba chciała mi wynagrodzić to, że chłopcy nie przyszli dziś świętować z nami. Nie myślała dziś o sobie. Wszystko co zobaczyła i jej się spodobało kazała mi kupić, a gdy nie chciałam sama zapłaciła. Trochę mnie to krępowało, więc kiedy widziałam, że wyjmuje portfel, sama szybko zapłaciłam. Tak minął nam czas i w końcu musiałyśmy wracać do domu, co mnie bardzo ucieszyło. Kiedy weszłyśmy do środka było około godziny 15. Odpoczęłyśmy trochę i coś zjadłyśmy.
-No, a teraz będzie ta okazja, żeby ubrać twoją nową bluzkę.- powiedziała zadowolona.
-Jaka?
-No przecież masz urodziny, musisz jakoś wyglądać. Idź ją ubrać i sprawdź, jak będzie wyglądała w komplecie z ciemnymi spodniami.- i znów zaczęła mnie pchać prosto do pokoju.
Ubrałam ją i założyłam moje czarne rurki. Kiedy wyszłam aby się pokazać musiałam wydobyć z siebie ciche chrząknięcie, ponieważ ona znowu trzymała telefon w ręku, z którym nie rozstawała się od samego rana. W tedy otworzyły się wejściowe drzwi i do pomieszczenia weszły dwie zarozumiałe dziewczyny.
-Ooo co ja tu widzę!- Wykrzyknęła Ola
-Tak? A co?- Zapytałam ją, choć wiedziałam, że chodzi jej o mój strój.
-Szykuje się imprezka? Chłopcy tez będą?- spytała tym razem ta druga i rozmarzyła się.
-Nie, nie szykuje się żadna imprezka i nie chłopców nie będzie! Mają teraz wywiad.- sprostowała szybko Viki.
-Jaka szkoda… Zapomnieli o tobie?- lekko zaśmiała się Ola, ale Marta wysłała jej spojrzenie „Jak się nie zamkniesz, to cię zabiję”. Wtedy jej mina zbladła.
-Nie, nie zapomnieli. To ich praca i tyle.- powiedziałam, ale i tak lekko zmarkotniałam.
Viktoria wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę pokoju.
-Teraz czas na dodatki i makijaż.- zaczęła.
-Po co?- lekko zmarszczyłam czoło.
-No… Przecież musimy zobaczyć jak będziesz w tym wszystkim wyglądała.- uśmiechnęła się i już zachwalę siedziałam przed wielkim lustrem, a przyjaciółka zabrała się za nakładanie mi makijażu. Co chwilę Viktoria dostawała nowe smsy. Pewnie od Harrego.
-Gotowe.- westchnęła Viki. – Teraz dodatki.- znów się wyszczerzyła i zaczęła dopasowywać do mojego wystroju różne pierścionki, bransoletki, łańcuszki i kolczyki. Na koniec wyszukała z szafy jakieś buty.
-Te będą idealne.
-Skąd ty masz takie buty?- zdziwiłam się.
-Powiem ci pod jednym warunkiem. Zgodzisz się na urodzinową sesję zdjęciową.
-No zresztą, co mi szkodzi. No ale… Teraz?
-Yhy. To chodź na dwór.- Znów wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
-Jak to na dwór.- zapytałam w trakcie przechodzenia przez próg pokoju.
-Zwyczajnie. Tak żeby było ładne tło i w ogóleee- rozmarzyła się.    
Gdy Viki to powiedziała, zaczęłam zastanawiać się czy nie zjadła dziś może za dużo czekolady. Była jakaś szalona i cały czas się uśmiechała, no ale to pewnie spowodowane dzisiejszym świętem.
-Dobra jak chcesz.- powiedziałam.
-To idź pierwsza, ja skoczę po aparat. Znajdź jakieś fajne miejsce na fotki.- powiedziała i zniknęła gdzieś za drzwiami.
Nadusiłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stał przed nimi Niall. Rozglądał się na różne strony. Po kilku sekundach dopiero skojarzył, że drzwi są otwarte i ktoś w nim stoi. Gdy mnie zobaczył wyszczerzył oczy i rozszerzył buzię.
-Niall? Co ty tu robisz? A wywiad?
-Olivia! Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, fajnego chłopaka i tak dalej i tak dalej.
-A wywiad.- Nadal nie mogłam uwierzyć, że on jednak o mnie nie zapomniał, ale i tak pozostawałam przy swoim.
-Jaki wywiad?- Zdziwił się, ale szybko dodał.- Aaaaa, ten co wczoraj wymyśliłem? Dobra teraz beż żadnych pytań. Zabieram was na super imprezę.
-Jaką impr…- Nie zdążyłam dokończyć, bo Niall zasłonił mi usta pocałunkiem.
-Mówiłem bez pytań.- po tych słowach dołączyła do nas Viki z lekkim makijażem na twarzy.
Już chcieliśmy wychodzić, gdy doszły nas jakieś krzyki z domu.
-Zaczekajcie! Jeszcze my!- To była chyba Marta, która właśnie przybiegła do nas, razem z Olką. Cicho westchnęłam, ale złapałam Nialla za rękę i w piątkę weszliśmy do samochodu. Nie jechaliśmy w ciszy, bo dziewczyny cały czas coś nadawały. Oczywiście do Nialla. On niechętnie im odpowiadał. Po kilkunastominutowej męczarni dojechaliśmy pod jakiś klub. Już w samochodzie słychać było głośną muzykę. Weszliśmy do środka, gdzie byli już chłopcy i Anie. Kiedy mnie zobaczyli wszyscy naraz zaczęli śpiewać piosenkę którą słyszę dziś już trzeci raz, tylko teraz w wersji angielskiej.
Happy birthday to you

__________________________________

My tu o urodzinkach, a chłopcy na prawdę dzisiaj świętują. Dziś 2 rocznica założenia zespołu :)


piątek, 20 lipca 2012

XXVII


Rozdział 27




Niall




Po dzisiejszej próbie byłem bardzo zmęczony, ale potem zrobiłem coś co planowałem już od kilku dni, czyli poprosiłem Olivię, by została moją dziewczyną. Po jej zachowaniu widać było, że się ucieszyła, a najważniejsze, że zgodziła się. Odprowadziłem ją i wróciłem do domu. Byłem strasznie głodny. W restauracji chciałem być kulturalny, więc nie jadłem za dużo, co dla mnie dziwne i nawet ona to zauważyła. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do domu to trzy kanapki z serem i pomidorem , a następnie zajrzałem do szafki w której znalazłem jeszcze pół paczki chipsów. Położyłem chleb na talerzyku i zaniosłem go razem z chipsami do pokoju. Było około godziny 20, więc spokojnie mogłem włączyć laptopa. Wszedłem na facebook`a i twitter`a.
Viktoria przysłała mi wiadomość:
Nie zapomnij o urodzinach Olivi (24 lipiec)
24 lipiec? To przecież za dwa dni!- pomyślałem- no tak, wspominała nam kiedyś. Byłem na siebie zły, bo gdybym pamiętał, to zrobiłbym jej prezent na urodziny i wtedy dałbym jej naszyjnik. Na pewno miałaby wtedy niezapomniane urodziny. No trudno. Będzie trzeba wymyśleć coś innego. Schowałem laptopa, bo przypomniałem sobie, że jutro mamy koncert, więc muszę się wyspać. Przebrałem się w coś do spania i ułożyłem się w wygodnym łóżku. Jeszcze raz spojrzałem na godzinę w telefonie – 22.15. Byłem już trochę zmęczony, więc z łatwością udało mi się zasnąć.   
Kiedy się obudziłem było już południe. Wolałem wyspać się teraz, niż być zmęczony podczas koncertu. Wstałem, ubrałem się i zeszedłem na dół na tak zwane obiado-śniadanie czy jakoś tak. Na dole siedział już Louis, który zajadał biszkopty. Pewnie nie chciało mu się nic zrobić jeść tak samo jak i mi, dlatego dołączyłem do niego.
Za chwilę do kuchni wszedł Zayn. Zaczął się nam skarżyć na te dwie szalone fanki, które przyszły wczoraj na próbę razem z dziewczynami.
-I wiecie co te wariatki jeszcze zrobiły?- opowiadał z pretensjami.- Powiedziały ludziom z gazet, że jesteśmy nierozłącznymi Best  friends, a ta blondyna dodała, że ma nadzieje że będzie z tego coś więcej- Po tych słowach przeszły mu ciarki.
Zayn skarżył się jeszcze na Martę i Olę przez jakiś czas, zatrzymał się dopiero gdy do kuchni wszedł Liam w bardzo złym humorze. Nawet nie powiedział zwykłego „hej”. Chyba nadal był zły na Zayna, tylko nie wiem o co.
-Liam, cos ty taki ponury? – spytał go Harry, który właśnie wszedł do pomieszczenia, ale chłopak nic mu nie powiedział. –Pamiętasz, że dziś mamy koncert?- Dopiero po tym zdaniu zdołał z siebie wydobyć ciche mruknięcie. Dosiadł się do stołu i włożył do ust jednego biszkopcika. Po chwili drugiego i tak dalej. Cały czas patrzał na Zayna z pod byka. W pewnym momencie, ciemnowłosy zrobił to co ja zrobiłbym na jego miejscu - wstał i wyszedł na taras. Jak sądzę poszedł zapalić. Robi to zawsze gdy ma jakieś kłopoty. Jest tak może od roku, może dłużej…
-O co wam poszło? – zapytałem Liama. Chłopak udawał, że tego nie słyszy i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. –Dobra, jak nie chcesz mówić to spoko, jak wolisz, ale możesz nam zaufać. –na te słowa wszyscy kiwnęli głowami, a on lekko się uśmiechną, ale tylko na małą chwileczkę, po chwili znów zmarkotniał.
-Pamiętacie, że Olivia ma jutro urodziny? – zapytałem wszystkich.
-Nooo…Nie. –wyjąkał Hazza.
-A wy? –spytałem resztę. Mieli jakieś dziwne miny po których poznałem, że tak jak ja i loczek zapomnieli.
Ja tak jak i oni zapomniałem, ale nie dałem im tego po sobie poznać.
-To co , macie jakieś pomysły na jutro?
-Ja nie, ale Viktoria pewnie by coś wymyśliła.-oznajmił Harry przekonująco.
-Dobry pomysł- powiedziałem.- na pewno wie co chciałaby Olivia
-To ja do niej zadzwonię- zawołał szybko loczek- niech tu przyjdzie.
-Ma tu przyjść tylko żeby powiedzieć co Olivia chciałaby na urodziny, czy z jakiegoś innego, tajemniczego, nawet w odrobinie nieznanego nam powodu?- Lou przymrużył oczy i z podejrzeniem zaczął patrzeć na loczka, który zaczął udawać, że nie wie o co chodzi.
Po jeszcze kilku spojrzeniach Hazza wyjął telefon i odszedł kawałek dalej, alby porozmawiać z Viki. To że odebrała poznaliśmy po jego nagłym uśmiechu na twarzy. Potem było jeszcze gorzej. Siadał na fotel, potem znowu wstał, znowu siadł, przesiadł się obok i tak cały czas. Nawet Liamowi na chwilę poprawił się humor. Dalej znęcał się nad swoimi kręciołkami na głowie, a potem podszedł do okna i zaczął je na zmianę otwierać i zamykać. Wreszcie skończył.
-Dobra, człowieku, teraz mi nie możesz zaprzeczyć, że ci się podoba, bo ci nie uwierzę- powiedział nadal roześmiany Louis.
-No, bo mówiła, że nie może zostawić Olivi samej, bo by się domyśliła- powiedział zmieszany Harry chcąc zmienić temat.
-Żebyś tylko widział swoją minę dwie minuty temu-ciągnął Lou.
-No trudno. Będziemy musieli wymyśleć coś innego- Westchnąłem.
-Zróbmy jej przyjęcie-niespodziankę- wykrzyknął Marchewkowy.
-Tak! I może jeszcze wielki marchewkowy tort z którego wyjdziesz w przebraniu Królika z marchewką w ręku –burknąłem
-Taaaaak! Wiesz, że to dobry pomysł z tym królikem?
Myśleliśmy nad tym jeszcze chwilkę i obstawialiśmy różne opcje. Wciągnęliśmy w to nawet pana smutnego.





Viktoria




Olivia nie mogła doczekać się dzisiejszego wieczoru. Wstała chyba o siódmej rano, by poćwiczyć układ taneczny do piosenki. Dobra, niech sobie ćwiczy jak chce, ale mnie nie musiała budzić. Przez dziesięć minut próbowałam zasnąć. Na marne. Wstałam, ogarnęłam się jakoś i weszłam do salonu, gdzie na podłodze leżały Marta i Ola.
O Jezu! Zapomniałam o nich! Ale chyba jakoś trafiły do domu. Nawet nie wiem kiedy tu przyszły…  
Nadal spały. Miałam wielką ochotę je obudzić, ale wolałam żeby były cicho.
Usiadłam się i zaczęłam czytać gazetę. Po jakimś czasie przysiadła się do mnie Olivia.
-Powiedz, mi proszę co my mamy jeszcze zrobić żeby one się stąd wyniosły?! –powiedziała.
-Nie wiem, ale nie myśl o tym. Jutro twój wielki dzień. – uśmiechnęłam się do niej, a ona nieśmiało to odwzajemniła. –Osiemnaście lat nie obchodzi się codziennie. Masz jakieś plany na imprezkę?
-Jeszcze nie wiem, nie zamierzam robić jakiejś mega wielkiej imprezy. Zaproszę chłopaków, Anie i tyle.
-A nasze Koleżaneczki? – zapytałam patrząc kątem oka do salonu, gdzie dziewczyny dalej spały.
-Albo się do tego czasu się wyniosą, albo po prostu też będą na imprezie. Chyba aż tak jej nie popsują… Tak myślę. – Olivia na chwilę zamyśliła się, ale po chwili podeszła do lodówki i wyjęła masło i jakieś wędliny, a potem z szafki wyciągnęła bochenek chleba. Korzystając z okazji zrobiłam sobie dwie kanapki które już po chwili w mgnieniu oka zniknęły.
-I co? Jak wychodzi ci układ do WMYB? –zapytałam.
-Teraz dobrze, no ale na występie… -Nie dałam jej dokończyć, by się tak nie przejmowała.
-Na występie na pewno świetnie ci wyjdzie. Wiesz co? Zatańcz mi. Tu, teraz. Powiem ci czy dobrze.
-Ale… Ale nie będziesz się śmiała? – spytała nieśmiało.
-Nie, nie będę. Tańcz!
-A… Muzyka?
-Zaczekaj, mam to na telefonie.
Po chwili przyszłam, włączyłam piosenkę, a Olivia trochę niechętnie wstała z krzesła i zaczęła pierwsze kroki. Najpierw robiła to bardzo leniwie, ale potem wczuła się w taniec i wychodziło jej coraz lepiej. Pod koniec jej próby, weszły dziewczyny.
-No nieźle. Będziemy to obserwowały za kulisami prawda? – zapytała Marta stojąc w drzwiach, jeszcze w piżamie.
-Jeśli chłopacy się zgodzą, to może. – odpowiedziałam jej.
-Jak to jak się zgodzą?!- odezwała się oburzona brunetka.
-No tak po prostu. Ja będę z Viki za sceną, bo tam, na scenie będzie mój i jej chłopak, a waszych tam nie ma, więc zostaje wam tylko rola zakochanych fanek.- Wyjaśniła spokojnie Olivcia.- Ale jest jeszcze inne wyjście- uśmiechnęła się, a dziewczyny od razu były bardziej zainteresowane tym co mówi.- Tak się składa, że ja akurat mam dwa bilety na dziś.
-Ojjj kochana jesteś.- dziewczyny rzuciły się na nią.
-Ale ja nie wspominałam nigdy słowa DAM.- miny dziewczyn zbladły-mogę wam je sprzedać.
Po krótkich targach dziewczyny odkupiły od mojej przyjaciółki bilety trochę niezadowolone brakiem wejściówek za kulisy.
-Ale Harry to nie jest mój chłopak. – szepnęłam Olivi na ucho.-Jeszcze- Dodałam rozmarzona
-Ale one o tym nie wiedzą. Bądź cicho. –powiedziała.
Dwie oburzone lekko dziewczyny poszły się ubrać i umyć, a my posprzątałyśmy po śniadaniu. Gdy skończyłyśmy była 12.15
Właśnie siadałam na sofę, gdy zadzwonił mój telefon. Pobiegłam odebrać.
Przychodzące połączenie od : Harry
Rozmawialiśmy może piętnaście minut. No, może trochę dłużej. Harry prosił mnie bym pomogła przygotować i wymyślić jakąś osiemnastkę dla Olivi. Najpierw się ucieszyłam, gdy zaproponował bym do nich przyszła. No ale potem pomyślałam, że Oli by się skapnęła, że coś knujemy. Tak więc, z wielką niechęcią mu odmówiłam. Niall pewnie zapomniałby, gdym wczoraj nie napisała mu tej wiadomości. No ale trzeba mu wybaczyć, jest zajęty, w końcu dziś koncert… Rozłączyliśmy się i jak wcześniej planowałam, rozłożyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film. Olivia cały czas siedziała w pokoju i sama nie wiem co tam robiła. Może dalej trenowała. Gdy film się skończył była 14. Występ zaczyna sie o 18.00, ale my już będziemy tam o 16.00 więc mamy jeszcze dwie godziny. Wolałam nie marnować czasu, więc wyłączyłam telewizor i poszłam przyszykować ciuchy na koncert.
Jeszcze nigdy nie byłam na jakimkolwiek koncercie, a teraz idę na występ moich największych idoli – One Direction! W dodatku nie będę stała gdzieś z tyłu, tylko za kulisami. To wszystko było kiedyś tylko moim największym, a zarazem najbardziej trudnym do spełnienia marzeniem, a teraz… Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest prawdą, że spotkałam mój ulubiony zespół.
Weszłam do pokoju, a tam jak przedtem myślałam Olivia na środku pokoju wykonywała jakieś dziwne ruchy. Nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Wyłączyłam muzykę i uświadomiłam ją, którą mamy godzinę. Zerwała się na równe nogi i popędziła do łazienki. Pół godziny później wyszła owinięta ręcznikiem. Potem do łazienki weszłam ja i kiedy wyszłam Oli była już gotowa. Ona postawiła na kolorek, a ja wybrałam to. Wtedy został nam tylko makijaż. Akurat ja skończyłam się malować kiedy przyszedł  sms od chłopaków, że za 15 minut po nas przyjadą. Ten czas zleciał nam już bardzo szybko, bo prawie w mgnieniu oka przed drzwiami stał Louis.
-To jak, księżniczki gotowe na bal?
-Gotowe. – zachichotałam i zawołałam Olivię. Niestety razem z nią przyszły dziewczyny.
-A… One też jadą? Teraz? – zapytał mnie Lou wskazując na nie.
-Tak, tak! My też jedziemy! – wykrzykiwały.
Nie, przecież wy macie bilety, a do tego nie jesteście jeszcze gotowe. To do zobaczenia. – Pokiwałam do nich, poczym w trójkę wyszliśmy z mieszkania, prosto do samochodu. Droga minęła nam bardzo szybko, a Louis cały czas opowiadał jakieś bezsensowne kawały z których i tak się śmieliśmy. Zanim się obejrzałam byliśmy już na miejscy i szybkim krokiem podreptaliśmy za scenę, gdzie wszyscy rozpoczęli już próbę. Olivia od razu pobiegła w ramiona Irlandczyka.




Olivia




-Co tak długo? Cały dzień nie widziałem mojej dziewczyny! –powiedział Niall z udawanym oburzeniem.
-No wiesz. Trzeba się ubrać,  umalować…- zaczęłam wymieniać.
-Ale mnie nie obchodzi twój róż i cień tylko ty.- Powiedział to tak czule i takim ciepłym głosem, że musiałam to przypieczętować pocałunkiem. Niestety po chwili podszedł do nas Lou.
-Przykro mi gołąbeczki, ale muszę przerwać te namiętną chwilę. Trzeba to wszystko jeszcze raz przećwiczyć.
Próba tym razem wyszła nam idealnie. Nie było żadnych pomyłek. Oczywiście na koncercie, przed publicznością wszystko musi wyjść o 100% lepiej. Zeszliśmy ze sceny i wszyscy zaczęli się relaksować, by na próbie nie być zmęczony. Ale ja w tym momencie nie mogłam się wyluzować. Cały czas miałam w głowie te same myśli.
-A jeśli wszystko pomylę?! A jeśli nie będę mogła się ruszyć przed publicznością?! A jeśli coś mi się stanie, jak tej dziewczynie na wczorajszej próbie?! – wstałam i  spojrzałam na do połowy już zapełnione miejsca dla widowni, które jeszcze przed chwilą było prawie puste. W pewnym momencie podszedł do mnie Liam.
-Jak tam? Denerwujesz się?- zapytał.
-Nooo. Może ja jednak nie zatańczę. Bo co jeśli popsuję wam cały występ?
-Nie martw się. Ja też przed naszym pierwszym koncertem miałem taką tremę. Po kilku następnych przeszło mi. Chociaż… Nadal się denerwuję. Może tego po mnie nie widać, ale tak jest. Ale nie Martw się. Wszystko będzie dobrze. – przytulił mnie przyjaźnie i odszedł gdzieś do reszty. Właśnie tego było mi trzeba.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany moment. Najpierw na scenę wbiegli chłopcy i przywitali się z widownią. Następnie weszli wszyscy tancerze wraz ze mną. Spojrzałam przed siebie. Sala była wypełniona po brzegi, a ja nogi miałam jak z waty.
Piosenka powoli zaczynała się. Odwróciłam się na moment, by spojrzeć na chłopaków. Zauważyłam, że Niall uśmiechną się do mnie. Bez namysłu odwzajemniłam mu uśmiech i zaczęłam tańczyć. Nic innego w tej chwili nie miało znaczenia. Skupiałam się tylko na wykonywanych krokach. Po kilku bardzo długich minutach piosenka skończyła się, a tym razem gdy spojrzałam na zespół to Liam spojrzał się na mnie gratulująco. Zeszłam ze sceny i rzuciłam się na Viktorię.
-Powiedz mi, jak udało mi się to zrobić?!-pytałam się jej nadal ciężko oddychając
 -Po prostu. Byłaś świetna. – Viki jeszcze bardziej mnie ścisnęła i zaczęła piszczeć.
-Zobacz, ile tam jest ludzi- wołałam podekscytowana.
-Tak, a w śród nich  Olcia i Marcia.- dodała Viki ze śmiechem.
-Myślisz, że jak zobaczą, że nie mają tu czego szukać to wyjadą?
-Mam taką nadzieję.
Na moment wrócili chłopacy.
-Świetnie ci poszło- pochwalił mnie Niall od którego dostałam następnie buziaka.
-Widzisz? Mówiłem, że to normalne, że się denerwujesz, a jak to przemożesz to będziesz świetna- dodał Liam, a reszta także mi pogratulowała.
Każdy odstawił swoje butelki z wodą i wrócili z powrotem do wrzeszczących fanek. 

_________________________________
Prosiłyście o większą czcionkę, ale nie wiem czy taka jest dobra. A wiec taka czy ta która była?
Dziękuję wam, za miłe komentarze i oczywiście za ponad 8000 wejść!
Kocham was!