Olivia
Kiedy tak patrzyłam na moją mamę i
Nialla, wiedziałam, że teraz pójdzie już łatwo. Nie chciałam wcale myśleć co by
się stało, gdyby chłopcy tu nie przyjechali, albo jeśli w ogóle byśmy nie
zauważyły tego plakatu. Teraz jest już wszystko prawie idealnie.
Nastał wieczór, a ja nadal nie
potrafiłam uwierzyć w to, co się dzisiaj stało. Siedziałam w salonie i
przeglądałam jakie opcje posiada mój nowy telefon. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł mój
tata po całym dniu pracy. Na powitanie wyszła mu mama, która miała wielki
uśmiech na twarzy.
-Żebyś wiedział, jakiego mieliśmy
dzisiaj gościa!- mówiła podekscytowana.
-Tak?- Powiedział, zdejmując
marynarkę.
-Ale spójrz na mnie.- powiedziała, a
on przerwał dotychczasową czynność.- Najpierw powiedz mi, dlaczego zniszczyłeś
wakacje naszej córki?
-Co? Przecież ci mówiłem, co ona tam
wyprawiała!- zaczął się denerwować.
-A ja znam inną wersję.- uśmiechnęła
się, a ja zaciekawiłam się tą rozmową.
-Nie mów, że jej uwierzyłaś! Ona się nie
przyzna!- zaczął wykrzykiwać.- Bo pewnie wie, że to wstyd- zwrócił się do mnie
i poszedł do swojego pokoju nie patrząc na nic.
Obie z mamą byłyśmy zaskoczone reakcją
taty. Mama podeszła do drzwi i nie otwierając ich zwróciła się do męża.
-On tu dziś był. Wszystko sobie wyjaśniliśmy,
a ja im obu wierze. Wydaje się bardzo sympatyczny i ty rób co chcesz, ale ja
jestem po stronie mojej córci.- odeszła od drzwi i dosiadła się do mnie. -Jeśli
chcesz, to zaproś go jutro na kolację. Zobaczysz, tata prędzej czy później też
się do niego przekona.-przytuliła mnie, a ja ją.
-Dziękuję mamo, kocham cię.
Rozmawiałyśmy chwilę, a potem
nauczyłam ją najprostszych czynności na iPodzie. Było blisko 18, kiedy
postanowiłam zadzwonić do Nialla i zaprosić go na jutro. Bardzo się ucieszył i
oczywiście przyjął zaproszenie.
Kolejnego dnia nadszedł czas na
przygotowania. Wszystkie trzy chciałyśmy, aby wszystko dzisiejszego wieczoru
było idealnie. Najpierw przygotowaliśmy wszystko do jedzenia na kolację, a
potem mama wręczyła mi pieniądze z prośbą, abym poszła kupić sobie jakąś ładną
sukienkę na dziś wieczór. Strasznie się z tego ucieszyłam. Poprosiłam moją
siostrę, aby poszła razem ze mną, a ona się zgodziła.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu, ale
niestety nic mi nie wpadło w oko. Tak samo było z drugim i trzecim. Wreszcie
znalazłam dwie wymarzone kreacje, ale przez to, że były aż dwie, nie potrafiłam
się zdecydować. Wzięłam obie i podeszłam do lustra. Próbowałam wtedy jakąś
wybrać, ale coś mi mówiło, że jeśli wezmę pierwszą, będę żałować, że nie
zdecydowałam się na drugą.
-Ja wybrałabym tą.- usłyszałam głos
jakiejś kobiety, która zwróciła się do mnie po angielsku.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja
niepewnie to odwzajemniłam. Teraz poczułam, że jednak powinnam kupić tą
grafitową z falbankami. Wreszcie doszłam z nią do kasy i zadowolona z zakupu
wróciłam do domu.
Mojej mamie także bardzo się ona
spodobała i cieszyła się tak jak ja z jej wyboru. Było blisko 17, dlatego
postanowiłam, że ją już ubiorę.
Najpierw poszłam do łazienki wziąć
szybki prysznic. Potem wytarłam się ręcznikiem do sucha i ubrałam to, co
prędzej przygotowałam. Kiedy już chciałam iść do pokoju się wymalować,
przypomniało mi się, że moje włosy są w opłakanym stanie. Szybko wyjęłam
prostownicę i zaczęłam je prostować. Pobyt w łazience zajął mi w sumie 45
minut, więc zostało mi mało czasu. Szybko zabrałam się za makijaż. Pomyślałam,
że Niallowi spodobałam się naturalna, dlatego jedynie podkręciłam w górę rzęsy
i lekko się upudrowałam.
Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że na
stole wszystko było już postawione. Po chwili ze swojej sypiali wyszedł tata,
który też był gotowy na przybycie naszego gościa, co bardzo mnie zdziwiło. Pewnie mama go wreszcie namówiła-
pomyślałam.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi,
który bardzo mnie ucieszył. Szybko pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał mój
blondyn, ale za nim stał ktoś jeszcze. Był to jakiś mężczyzna w wieku około 45
lat i kobieta w podobnym wieku, a jej twarz wydawała mi się znajoma.
-Nareszcie jesteś!- przytuliłam
chłopaka.- nie mogłam się doczekać.
-Ja też- powiedział, a następnie
wręczył mi czerwoną różę, której prędzej nie zauważyłam.- Chciałbym ci
przedstawić moich rodziców.
-Witam, David Horan- mężczyzna
wyciągnął ręke w moją stronę, a ja ją uścisnęłam.- tata Nialla
-A ja jestem Maura Horan. Mama Nialla.
Teraz wszystko było już jasne! Kiedy
ona się odezwała od razu poznałam ten głos.
-No, ale my w pewnym sensie już się
znamy.- powiedziała pani Horan.
-Racja, a przy okazji, to ma pani taki
sam gust jak moja mama- mówiłam, kiedy wszyscy byli już w środku. Wszyscy się
zdziwili na moje słowa, oprócz Maury.- spotkaliśmy się dzisiaj w sklepie-
wyjaśniłam wszystkim.
Po chwili wszyscy usiadali się przy
stole, a ja poszłam włożyć kwiat do wody. Kiedy weszłam do kuchni, były już tam
obie mamusie, które znalazły między sobą wspólny język i nie pozwoliły mi
zostać w pomieszczeniu ani chwili dłużej. Wygoniły mnie z tam tond pod
pretekstem, że jak będę starsza, to się jeszcze ponanoszę do stołu i kazały mi
się dosiąść do trójki, która już siedziała w salonie. Bardzo ucieszyłam się na
widok mojego taty bardzo zaciekawiony rozmową z panem Davidem.
-I co? Widzę, że się polubili?-
podeszłam do Irlandczyka i uścisnęłam go od tyłu.- A jak ty w ogóle ich tu
ściągnąłeś? Myślałam, że są u siebie, w Irlandi…
-A czy to jest jakaś przeszkoda?
Powiedziałem im, że w Polsce jest taka jedna, niesamowita dziewczyna i jeśli tu
przyjadą i ją poznają to nie pożałują. No i są.
-Zapraszam do stołu- odezwała się moja
rodzicielka, która niosła tacę z herbatą.
Wszyscy zajęli miejsca, a ja zauważyłam,
że brakuje mojej siostry. Poszłam do jej pokoju i zobaczyłam, że choć była
gotowa na kolację, nie wyszła z tam tond. Zrozumiałam, że pewnie wstydziła się
być tam, ponieważ siedział tam jej idol ze swoimi rodzicami i nie chciała się
czymś zawstydzić. Do tego nie znała dobrze angielskiego i nie wiedziała jak się
odezwać, aby jej nikt źle nie zrozumiał. Jakoś ją wreszcie namówiłam i razem
poszłyśmy do Salonu.
-To jest moja siostra Agnieszka-
przedstawiłam ją, a ona się przywitała.
Atmosfera była bardzo miła.
Rozmawialiśmy o swoich zajęciach, mojej szkole i o tym jak się spotkałam z
chłopakami w Londynie. Wszyscy słuchali uważnie, ponieważ nikt oprócz mojej
siostry nie znał tej historii. Opowiadałam na przemian razem z Niallem.
Najzabawniejsze były historie z jego dzieciństwa, które przedstawiła nam jego
mama. Kiedy się wkręciła nie potrafiła skończyć. Po posiłku wszyscy przenieśli
się na wygodne fotele.
-A teraz mamo, może już skończ, z tymi
wspomnieniami, bo wyczerpiesz tematy i nie będziecie mieli tematów następnym
razem. Teraz chciałbym ja coś powiedzieć.-Oznajmił blondyn i sięgnął do kieszeni,
a potem zrobił to samo co dwa dni temu w parku, tylko, że teraz w ręku trzymał
piękny, złoty pierścionek.
-Olivio. Ostatnio mówiłaś, że nie
przyjmiesz moich zaręczyn dopóki nie będzie zgody w rodzinie, ale teraz jest.
Więc pytam się ciebie jeszcze raz: wyjdziesz za mnie?
Lekko się zdenerwowałam, bo to była
taka niecodzienna sytuacja, a wokół nas dwojga stali nasi rodzice. Spojrzałam
na zdziwionego ojca i matkę z łzami w oczach.
Obie ręce trzymała na sercu.
-Myślę, że ty już znasz odpowiedź.-
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego wzruszona.
-To znaczy, że…-Uśmiechnął się.
-Tak!- wykrzyknęłam i rzuciłam mu się
na szyję, on mnie podniósł wysoko w powietrze, a ja ugięłam nogi.- Tak, tak,
tak, tak!
Wreszcie postawił mnie na ziemi i
założył mi na palec pierścionek, który pasował idealnie, ale to dlatego, że
wybierał go sam i z miłością. Po chwili podeszła do mnie mama, która już
trzymała chusteczkę w dłoni i przecierała nią oczy. Pogratulowała mi i mojemu
przyszłemu mężowi. Potem podszedł tata, a za nim państwo Horan. Państwo Horan. Jak to pięknie brzmi.
Niedługo ja też będę tak miała na nazwisko…
* *
*
Tydzień po zaręczynach Wyjechaliśmy do
Londynu. Ja z Niallem i Viktoria z Harrym. Tam miałam przez cały, ostatni rok
chodzić do szkoły. To miały być najdłuższe dziesięć miesięcy, ponieważ
zdecydowaliśmy, że pobierzemy się dopiero po zakończeniu mojej nauki. Początki
były straszne. Pełno fałszywych przyjaciółek, ale ja na szczęście miałam Viki,
która ustaliła z Hazzą, że zrobią tak samo jak my i wezmą ślub za rok. Jedynie
nauczyciele byli obojętni czy jestem czyjąś dziewczyną, żoną, czy też zwykłą
uczennicą. W każdym bądź razie obie poznałyśmy wielu ciekawych ludzi i
oswoiliśmy się z otoczeniem. Nadal mieszkałyśmy w służbowym domu taty, ale
zaraz po lekcjach nasi chłopcy na nas czekali. Na początku przychodzili do nas
do szkoły, ale kiedy z dnia na dzień tłumy wokół nich robiły się coraz większe
i większe, zaczęli po prostu czekać na nas koło domu.
I tak minęła pierwsza jesień, zima,
boże narodzenie, Nowy rok, a potem przyszła wiosna i wreszcie lato. Razem z nim
przyszedł długo upragniony dzień.
Datę ślubu ustaliliśmy na 1 Lipca.
Właśnie tego szczęśliwego dnia, dokładnie rok temu wpadłam prosta na mojego i
już tylko mojego blondyna. To był niezapomniany dzień dla nas obojga. Dzięki
niemu zmieniło się całe nasze życie i nie wiadomo jakby wyglądało, gdybyśmy
wtedy na siebie nie wpadli…
Teraz
patrzyłam raz w lustro, raz na moją najlepszą przyjaciółkę. Obie
wyglądałyśmy bosko. Byłyśmy ubrane w suknie ślubne. Na głowach miałyśmy zaczepione długie welony, a
w dłoniach każdej z nas znajdował się mały bukiecik kremowych kwiatów, które
pięknie pachniały.
-Dziewczyny, idziecie?- usłyszałam głos
Hazzy zza zamkniętych drzwi.
-Możecie już iść do gości.-odezwała się moja mama.
-Obie zaraz będą gotowe.- dodała mama
Viki.
Viktoria powiedziała swoim rodzicom o
ślubie dopiero miesiąc temu, kiedy dowiedziała się, że oni się pogodzili już na
dobre. Oboje bardzo ucieszyli się z tej wiadomości. Teraz oboje byli przy niej
i razem z wszystkimi przeżywali, to co za chwilę miało nastąpić.
-Gotowa?- powiedziałam do drugiej
panny młodej.
-Oczywiście.- odpowiedziała mi,
złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz.
Na miejsce dojechałyśmy białą karetą
ozdobioną różnymi kwiatami i wstążkami, którą ciągnęły dwa konie. Czułam się
jak księżniczka, a szczególnie, że wielu reporterów robiło nam
zdjęcia jako przyszłym żonom Nialla i Harrego. Przyszło też wiele fanek
chłopców, które chciały zobaczyć ich wybranki, ale najważniejsi byli kawałek
dalej.
Rodzina i krewni, którzy mogli przyjechać
całej naszej czwórki i nasi panowie czekali już na nas. Cała uroczystość działa
się w drugiej części parku. Kiedy
dojechałyśmy wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Najpierw z pomocą
swojego taty wysiadła Viktoria, a potem z pomocą mojego ja. Według tradycji
ojciec powinien poprowadzić córkę do ołtarza i tak też zrobiliśmy. Kiedy
stanęłam koło Nialla zapomniałam o świecie. Patrzyłam w jego niebieskie oczy, a
on w moje z nieświadomym uśmiechem na twarzy. Usłyszałam dopiero słowa, które
były prowadzone do mnie.
-Czy ty Olivio Mario Godziesz, bierzesz sobie Nialla
Jamesa Horana za męża?
Spojrzałam jeszcze raz w jego piękne
oczy i kródko odpowiedziałam:
-Tak
-Czy ty Niallu Jamesie Horanie
bierzesz sobie za żonę Olivię Marię Godziesz?
-Tak. -Powiedział bez namysłu.
-Możesz pocałować żonę.
Teraz
nasze usta złączyły się w długim, małżeńskim pocałunku. 13. 37- godzina
w której tylko ja mogę powiedzieć mój Niall i nikt więcej. On jest już mój i
tylko mój na zawsze.
Pięć lat później.
Dzisiaj jest nasza piąta rocznica
ślubu i dlatego musiałam wszystko przygotować na przyjazd naszych rodziców,
którzy chcą świętować to razem z nami. Jest mi dość ciężko, ponieważ jestem w
siódmym miesiącu ciąży, ale na szczęście pomaga mi Viki, która razem z Harym są
razem z nami w tym szczególnym dniu. Mały Tommy już nie może się doczekać, kiedy
bocian przyniesie mu małego braciszka. On jeszcze nie wie, że będzie miał ich
aż dwóch! Tommy urodził się dziesięć miesięcy po ślubie. Dokładnie dwa tygodnie
po narodzinach Christine. Kiedy Harry dowiedział się, że zostanie ojcem prawie
że nie zasłabł z wrażenia.
Reszta chłopców także nie czekała
długo. Pół roku po nas ślub wzięli Louis i Elenor, a dwa lata później Zayn
poślubił pewną Alice, która jest przepiękną brunetką o jasnej cerze. Mają rocznego chłopczyka, ale niestety nie
wszystkim się tak poszczęściło. Elenor nie może mieć dzieci. Oboje od niedawna zastanawiają
się nad adopcją.
Jeszcze tylko Liam jest wolny, choć od jakiegoś czasu piszą
w gazetach, że zaczął umawiać się z niejaką Ania Waint. Choć prawie wszyscy
założyli już swoje rodziny ich zespół nadal istnieje i ciągle jeszcze rozkwita. Tak, jak nasza miłość.
___________________________________
No, a teraz zostało mi tylko podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanie do końca i zawsze zostawiali mi miłe komentarze :)
23. tak przeglądałam komentarze i to te osoby najczęściej tu zaglądały i za to zam wszystkim dziękuję :**
Może jest was więcej... Jeśli o kimś zapomniałam to ogromnie przepraszam. Napiszcie w komentarzu, to zaraz dodam was do mojej listy czytelniczek.
Niektóre z was pytały się mnie czy po zakończeniu tego opowiadania zacznę pisać nowe. A więc: może. Ale na pewno nie od razu. Muszę trochę odpocząć i znaleźć jakieś nowe pomysły :p
No i jeszcze chciałabym napisać, że te blogi które czytałam, dalej będę uważnie czytać i komentować.
A więc: Do zobaczenia, albo raczej do napisania :)